Część I . Początki
Pod koniec lat siedemdziesiątych ksiądz Leon Kantorski, ówczesny proboszcz parafii św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej, w towarzystwie wikariusza księdza Zbigniewa Drzewieckiego i p. prof. Kazimierza Gierżoda, idąc ul. Sadową w Otrębusach, zatrzymał się przy niewielkim, zalesionym pagórku i wskazując ręką, powiedział:
„W tym miejscu będzie stał nowy kościół”.
Dawno, dawno temu…
No, może nie aż tak dawno, aczkolwiek jest to kwestia perspektywy czasowej. Starsi mieszkańcy naszej parafii zapewne pamiętają czasy, kiedy to Otrębusy i Kanie przypisane były do parafii brwinowskiej. W marcu 1970 roku obydwie miejscowości zostały przyłączone do parafii św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej. Śmiało można powiedzieć, że ojcem naszej parafii jest ks. Leon Kantorski (ówczesny proboszcz parafii w Podkowie Leśnej), który projekt jej utworzenia przedstawił prymasowi kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu. Prymas, wielki orędownik tworzenia małych wspólnot parafialnych, wyraził zgodę. I tak zaczęła się nasza historia.
Jak powiedział, tak zrobił.
Upatrzona przez ks. Leona Kantorskiego działka została wykupiona od pana Antoniego Małkiewicza. Oprócz sosnowego lasku na placu znajdował się barak z przeznaczeniem na magazyn materiałów budowlanych. Od ulicy Sadowej do dzisiejszej drogi wojewódzkiej 719 Grodzisk Warszawa ciągnęły się pola. Przyszło czekać dziesięć lat na oddelegowanie przez kurię metropolitarną warszawską z parafii brwinowskiej do Otrębus księdza Andrzeja Lepianki, który mając do dyspozycji plac pod budowę kościoła ze zrujnowanym barakiem na jego terenie, rozpoczął dwa dzieła swojego życia – organizację ośrodka duszpasterskiego, dającego (jak czas pokazał) solidne podwaliny pod przyszłą parafię, i rozpoczęcie budowy kościoła.
Ksiądz, który nie potrafił usiedzieć na miejscu.
Taki pozostał ksiądz Andrzej Lepianka w pamięci mieszkańców Otrębus.
„Pamiętam księdza Andrzeja jadącego rowerem ulicą Sadową. Ciągle zastanawiałam się, jak ta sutanna nie wkręca się w szprychy. Miałam wtedy kilkanaście lat. Cały nasz dom żył najpierw porządkowaniem magazynu, a później budową kościoła” – wspomina pani Iza.
Entuzjazm księdza Andrzeja był zaraźliwy w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Ksiądz Andrzej w roboczym ubraniu był codziennym widokiem. Kto mógł, pracował, nie tylko w czasie dnia, ale również w godzinach nocnych. Już w marcu w uporządkowanej części baraku nazywanego kaplicą odprawiona została pierwsza Msza święta. Na pamiątkę tego wydarzenia na okolicznościowym kamieniu na czerwonym tle namalowano napis: „21.III.1980 r. Otrębusy”. Po renowacji na kamieniu pomniku zamontowano litery, a treść napisu: „OTRĘBUSY 1 MSZA ŚW. 21.03.1980”, będzie ten dzień zawsze przypominała.
„Pan Jezus nie szukał dla siebie pałacu, ale narodził się w stajence”.
Tymi słowami odpowiedział ks. Andrzej Lepianka na nakaz rozebrania baraku wydany przez Miejską Radę w Brwinowie. Lata 80. nie były łatwe dla Kościoła. Pomimo tego, że od 1978 roku trwał pontyfikat Jana Pawła II, to polskie władze ciągle prowadziły działania antyreligijne. W działalność Kościoła uderzano np. nie udzielając pozwoleń na budowę obiektów sakralnych, co nie ominęło naszego ośrodka duszpasterskiego. W odpowiedzi na przewrotne tłumaczenie władz, że „zdewastowany stan (baraku – przyp. red.) uwłacza godności kultu religijnego”, ksiądz Andrzej zainstalował metalowe tabernakulum w ścianie uporządkowanego magazynu. I tak, cytując kronikę parafialną, „Od tej chwili barak przestał być barakiem. Stał się Domem Bożym, w którym mieszka Chrystus”. Prace porządkoworemontowe trwały dalej: wylewano betonową podłogę, upiększano teren wokół kaplicy. Ta wyjątkowa wspólnota celu wyzwalała wiele pozytywnej energii. Takim niepisanym zakończenia prac nad dostosowaniem baraku do potrzeb kultu były święta wielkanocne.
Pierwszy raz.
W 1980 roku każde wydarzenie mające swoje miejsce w naszej kaplicy działo się po raz pierwszy: 5 kwietnia pierwsza Wigilia Paschalna, 6 kwietnia pierwsza procesja rezurekcyjna; 13 kwietnia ksiądz Andrzej udzielił sakramentu chrztu dwójce nowonarodzonych; 3 maja pobłogosławiony został pierwszy związek małżeński; 9 maja ks. bp. Władysław Miziołek po raz pierwszy w naszej kaplicy udzielił sakramentu bierzmowania 41 osobom; 25 maja odbyła się uroczystość pierwszej komunii świętej; 5 czerwca w Boże Ciało ulicami Dunina, Polną i Sadową wyruszyła pierwszy raz procesja eucharystyczna; 28 lipca odbył się pierwszy pogrzeb.
Przez następnych pięć lat życie parafian zaczęło toczyć się swoim rytmem. Z równym naciskiem tak na rozwój infrastruktury wtedy jeszcze ośrodka duszpasterskiego, jak i rozwój duchowy parafian.
Ksiądz Andrzej miał wielki dar gromadzenia wokół siebie ludzi.
Wszystko, co się działo, było przygotowywane wspólnie. Wspólnie przeżywano czas stanu wojennego. Szopka bożonarodzeniowa z Dzieciątkiem w hełmie wojskowym, leżącym na trzech karabinach, otoczonym siatką symbolizującą kraty, była odzwierciedleniem nastroju panującego w grudniu 1981 r. Kontynuacją nastrojów patriotycznych tego czasu był wystrój ciemnicy i grobu Pańskiego wiosną roku 1982. Zarys granic polski z drutu kolczastego na biało czerwonej fladze był bardzo wymowny. W 1983 roku przed pielgrzymką Jana Pawła II ksiądz Andrzej przez trzy dni prowadził modlitwę, przygotowując duchowo wiernych do tej uroczystości. W godzinach porannych 16 czerwca przewodniczył grupie, która na trasie przejazdu Ojca Świętego – na ul. Żwirki i Wigury – witała papieża. W działalności duszpasterskiej dużą wagę przywiązywał do nawiązania dobrych relacji z dziećmi i młodzieżą.
„Zawsze pogodny, uśmiechnięty. Miał czas, żeby z każdym porozmawiać. Już wtedy organizował dzieciakom wyjazdy oazowe na Mazury. Gościny udzielili młodzieży państwo Maryla i Jerzy Kochanek. Organizacją zajęła się pani Joanna Jabłońska. Wszyscy byli mieszkańcami Otrębus. A już to udostępnienie podziemi domu przy ul. Sygietyńskiego – bo tam mieściła się wtedy plebania – ze sprzętem muzycznym i stołem pingpongowym, to było coś wspaniałego” – opowiada pani Jadwiga.
Wśród społeczności lokalnej cieszył się autorytetem i popularnością. W grudniu 1984 roku został wybrany do Komitetu Osiedlowego Otrębus. Był współgospodarzem Otrębus, ale nade wszystko gospodarzem parafii. Parafii pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła, erygowanej w lutym 1985 roku, która terytorialnie objęła Otrębusy, Kanie i Popówek.
Drugie dzieło życia księdza Andrzeja.
Wspólnota parafialna nieustannie wspierała swojego proboszcza we wszelkich staraniach, których celem było wybudowanie kościoła. Już w 1981 roku pojawił się projekt budynku. Jak to w owym czasie było, niestety bardzo długo trwało uzyskanie pozwolenia na budowę plebanii i kościoła. Ksiądz Andrzej nie czekając na dokumenty, rozpoczął gromadzenie materiałów.
„W owym czasie nie jeździło się do hurtowni po cegłę, cement, wapno czy inne materiały budowlane. Wtedy wszystko było »zdobyczne« – wspomina pan Stanisław. – Kto mógł, przekazywał niewykorzystane materiały budowlane. Czasami był już późny wieczór, gdy ksiądz Andrzej dzwonił z pytaniem, co robię. Wiadomo było, że chodzi o pomoc przy rozładowywania samochodów czy lasowaniu wapna. Czasami pracowaliśmy nawet w nocy. Ta budowa nie miała ani harmonogramu, ani wyznaczonych godzin pracy”.
Niektórzy mieszkańcy mówią, że ksiądz Andrzej ze wszystkim się spieszył, jakby przeczuwał, że ma mało czasu. Nie czekając na dokumenty, rozpoczął budowę plebanii, a następnie kościoła. Gdy w 1984 roku władze wydały pozwolenie na budowę plebanii, ta miała już pierwsze piętro. Równolegle kopano rowy pod fundamenty kościoła. Odkrycie kurzawki na terenie budowy wymagało ekspertyz i nowych działań. Planowano wzmocnienie terenu betonowymi palami.
1 lutego 1985 roku wszedł w życie dekret kardynała Józefa Glempa, prymasa Polski, którym w ośrodku duszpasterskim w Otrębusach przy kościele będącym w trakcie budowy i kaplicy tymczasowej przystosowanej do potrzeb duszpasterskich erygowana została parafia pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła. Do nowej parafii oprócz Otrębus przyłączono Kanie i Popówek.
W październiku 1985 roku czas w naszej parafii jakby na chwilę się zatrzymał. Tragiczna śmierć księdza Andrzeja, była dla nas niepowetowaną stratą. Ten nietuzinkowy duszpasterz – jak zanotował w kronice parafialnej pan Stanisław Michalski – „pozostawił po sobie estetycznie urządzoną kaplicę, okazały budynek parafialny, wykopy fundamentowe pod przyszły kościół, wiele materiałów budowlanych oraz pokaźne zasoby finansowe. Ale nade wszystko parafię z pięknie rozwijającym się życiem duchowym” – pozostając na zawsze w modlitewnej pamięci swoich parafian.
Część II. Od fundamentów do wmurowania kamienia węgielnego.
Rozmowa z księdzem prałatem Henrykiem Bartuszkiem, w latach 1990-1995 proboszczem parafii Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła w Otrębusach, obecnie proboszczem parafii św. Jakuba w Warszawie
Czy obejmując probostwo w Otrębusach, wiedział ksiądz, jakie czeka go zadanie?
Zostałem zaproszony do biskupa Kazimierza Romaniuka, który poinformował mnie, że mam być proboszczem w Otrębusach. Wtedy nie myślałem o probostwie. Byłem młodym księdzem. Rola wikariusza bardzo mi odpowiadała. Wcześniej nigdy nie byłem w Otrębusach. Nawet nie wiedziałem, że jest taka podwarszawska parafia. Znałem parafie w Podkowie Leśnej i Brwinowie, ale o Otrębusach nie słyszałem. Biskup Romaniuk pomimo moich różnych obiekcji zdecydował jednoznacznie, mówiąc: „Pójdziesz do Otrębus, będziesz budował kościół. Poprzedni proboszcz rozchorował się i nie może kontynuować prac”. Spakowałem się i sprowadziłem do parafii. Miałem jednak zasadniczą wątpliwość – nie znałem się na budowaniu.
Czy to prawda, że po inwentaryzacji powiedział ksiądz: „Mamy, co mamy, mamy niewiele”?
Tak mówią parafianie. A skoro tak mówią, to pewnie tak było. A tak naprawdę to popatrzyłem na to, co zastałem, i załamałem ręce. Zastałem budowę na etapie wbitych w grunt betonowych pali.
Odprawiałem pierwsze Msze święte i powiedziałem parafianom szczerze, że nie bardzo wiem, jak się zabrać do tej budowy. Zaproponowałem wspólną kontynuację tego budowlanego wyzwania. Pierwszym zadaniem było uporządkowanie terenu i wykoszenie zielska. Nieżyjący już pan Stanisław mieszkający po sąsiedzku „przez siatkę”, na wysokości starej kaplicy, wyklepał i naostrzył kosę, i zabrałem się do roboty. Ostatnimi pracami mojego poprzednika było zaizolowanie ław fundamentowych, w październiku 1989 roku. Przez prawie rok na budowie nic się nie działo. Bywało, że znajdowałem cegły czy stal przerośnięte zielskiem. Bardzo szybko miałem, można to nazwać, „kontrolę postępu prac”. Skoszenie chwastów i uporządkowanie terenu nie przekonało biskupa Romaniuka o przyspieszeniu prac budowlanych.
Ksiądz biskup czekał na mury.
To prawda. Tylko że mnie projekt, który został przyjęty, nie satysfakcjonował.
Dlaczego? Makieta na zdjęciu prezentuje piękny i nowoczesny obiekt.
Moje księżowskie doświadczenie pozwoliło na ocenę projektu pod względem tak wygody dla użytkowników, jak i kosztów. Miałem duży dystans do żelbetonowych kościołów. Budowle żelbetonowe zimą są trudne do ogrzania, a latem jest w nich gorąco. W projekcie ściany były niewielkiej wysokości, a reszta to połacie dachu. Realizacja tego projektu była bardzo droga i trudna do wykonania. Ponieważ podstawa była już wykonana, rozpocząłem rozmowy z architektem, żeby część nadziemna została zrealizowana na podstawie nowego projektu. Rozmowy były długie. Nie bez znaczenia dla finału negocjacji był fakt, że budowa innego kościoła projektu tego samego autora została zatrzymana ze względu na bardzo wysokie koszty. Udało się dojść do porozumienia. Co prawda, komisja ds. budowy kościołów kurii metropolitarnej, w skład której wchodzili inżynierowie, architekci i wielu innych specjalistów, nie bardzo chciała uznać wynegocjowane
ustalenia, ale ostatecznie…
…został zamówiony nowy projekt.
Można tak powiedzieć. To była praca dyplomowa studentów Politechniki Warszawskiej, młodego wówczas małżeństwa Anny i Wojciecha Kawęczyńskich. Promotorem był profesor Konrad Kucza-Kuczyński, będący członkiem kurialnej komisji budowlanej i architektonicznej. Podczas realizacji projektu profesor był częstym gościem w parafii, sprawdzając postępy budowy. Młodzi architekci z Piastowa przeprowadzili się do Kań, dzięki czemu mieliśmy łatwy i częsty kontakt. Dla mnie ta współpraca, z młodymi, ambitnymi projektantami, którzy jako osoby wierzące doskonale rozumieli, jaka powinna być funkcjonalność obiektu sakralnego, była wspaniałym doświadczeniem. Już pod koniec marca 1991 roku przedstawili projekt.
A już w czerwcu rozpoczęły się prace budowlane.
Dokładnie w połowie czerwca. Prace budowlane rozpoczęły się bez formalnego zatwierdzenia projektu przez kurię metropolitarną, co nastąpiło trzy miesiące później. Budowaliśmy kościół tzw. metodą gospodarczą. Był bardzo mały zespół fachowców. Do wielu, czasami nawet ciężkich, prac włączali się parafianie. Jeszcze podczas rozmów z architektem powstała pierwsza dziesięcioosobowa rada parafialna. Parafianie wybrali spośród siebie reprezentantów różnych grup środowiskowych. Byli inżynierowie, architekci, muzycy, profesorowie. Wtedy w Kaniach byli jeszcze rolnicy, którzy wskazali swojego przedstawiciela – pana Adama. Rozpiętość wiekowa była duża. Najmłodszym był student Paweł, a seniorem był pan Jerzy. To była bardzo kreatywna grupa. Mieliśmy w wielu sprawach wspólny język. Spotkania rady były żywe, barwne i merytoryczne. Często służyli radą i pomocą. Mile wspominam wszystkie nasze spotkania.
Patrząc na kalendarium budowy naszego kościoła, widać ogrom wykonanej pracy.
Bo to była gigantyczna praca. To wszystko było możliwe dzięki parafianom. Na mój apel o przepracowanie przynajmniej jednej dniówki w sezonie przez jednego członka każdej rodziny odzew był ogromny. Było też wsparcie finansowe i rzeczowe. To jest nasze wspólne dzieło.
Jak zapisano w Akcie poświęcenia i wmurowania kamienia węgielnego, cząstki z grobu św. Piotra z przeznaczeniem na kamień węgielny zostały pobłogosławione już 17 listopada 1982 roku. Starania osobiste w tej sprawie prowadził jeszcze ks. Andrzej Lepianka.
A do Otrębus przywiozła go pani Hanna Szczypińska. Jak się okazało, wiele lat trzeba było czekać, żeby znalazł swoje miejsce przeznaczenia. Warto pamiętać, że kamień węgielny, wzięty z tego czy innego miejsca świętego, dla Otrębus z grobu św. Piotra, pokazuje jedność i wspólnotowość Kościoła.
Jakie emocje towarzyszyły księdzu podczas uroczystości wmurowania i poświęcenia kamienia węgielnego?
To dla wszystkich bardzo ważny moment w życiu parafii. Ja generalnie jestem trochę emocjonalny i sentymentalny. W tej uroczystej chwili byłem bardzo wzruszony. Nawet teraz, po trzydziestu latach, gdy oglądam zdjęcia z tamtych lat, wzruszenie mnie nie opuszcza.
Budowanie kościoła to takie specjalne zadanie dla kapłana. Oprócz budowy kościoła materialnego, bardzo mi zależało na budowaniu wspólnoty wiary i miłości do Boga i do ludzi.
Jak udało się pogodzić rozwój duchowego życia parafialnego z cementem, cegłą, wapnem, stalą, krótko mówiąc: z budową kościoła?
Na szczęście budowa kościoła nie była dla mnie absorbująca. Wyręczali mnie parafianie. Zajmowałem się uzgodnieniami i sprawami formalnymi. Starałem się parafianom „nie przeszkadzać”. Kierownikiem budowy był pan Zygmunt z Otrębus – pracował bezinteresownie i z wielkim oddaniem. Inżynierem nadzoru budowlanego, również społecznie, był pan Tadeusz, też z Otrębus. Trafiła się też dobra ekipa fachowców. Jeżeli miałem trochę wolnego czasu, to w stroju roboczym stawiałem się na budowie i starałem się wykonywać jakieś prace. Czasami, jak wielu innych parafian, pracowałem jako pomocnik np. zbrojarza. Pomoc parafian była nieoceniona. Powstawały wtedy dobre, rodzinne relacje i duch odpowiedzialności za wspólnotę. To dzięki temu wspólnemu wysiłkowi i zaangażowaniu mogłem rozwijać działalność duszpasterską, która dla mnie jest zawsze najważniejsza.
Wiele wydarzeń chociaż działo się po raz kolejny a jakby działo się po raz pierwszy.
To prawda, bo od pewnego momentu wiele wydarzeń działo się już w murach nowego, budującego się kościoła. Nawet wtedy, gdy nie było jeszcze dachu… zresztą miało to wymowne znaczenie i dawało niezwykłe przeżycie. Oczywiście kontynuowałem dzieło moich poprzedników, aczkolwiek to był też czas tworzenia nowych wspólnot i kreowania wielu wydarzeń. Kontynuowałem spotkania istniejących grup m.in. Żywego Różańca, asysty procesyjnej, ministrantów, lektorów i starałem się uczestniczyć w każdym spotkaniu. Powstały też nowe gałęzie pracy duszpasterskiej oparte o oazową metodę ks. Franciszka Blachnickiego. Działalność rozpoczął Kościół Domowy i wspólnota Ruchu Światło-Życie, który ma swoje centrum w Krościenku nad Dunajcem. Udało się zorganizować spotkania biblijne, projekcje filmowe o treści religijnej i występy zespołów artystycznych w kaplicy. Z każdym rokiem, można powiedzieć, wrastałem w tę społeczność parafialną. Niesamowite było to, że nikogo do niczego nie trzeba było namawiać. Odzew był natychmiastowy, na przykład gdy powierzono nam utrzymanie porządku na trasie przejazdu papieża i podczas uroczystej Mszy świętej na Agrykoli w czerwcu 1991 roku. Wiele osób zgłosiło się do służby porządkowej . Jednoczyła nas budowa kościoła, ale również jednoczyło nas żywe zaangażowanie w różne grupy duszpasterskie. I trzeba powiedzieć, że dużo dobra przy tym się działo. Bardzo wzruszające było spotkanie wigilijne po ostatnich roratach 24 grudnia 1990 roku, podczas którego my – kapłani – dzieliliśmy się opłatkiem z licznie przybyłymi parafianami.
Nie musiał się ksiądz mierzyć z legendą księdza Andrzeja?
Nawet o tym nie myślałem. Po prostu „legenda księdza Andrzeja” przełożyła się na dobre relacje duszpasterskie z parafianami – tu i teraz zaowocowała spontanicznym odzewem na inicjowane przeze mnie działania. Żywa pamięć o księdzu Andrzeju Lepiance była też taką „szczególną siłą napędową” w relacjach z dziećmi i młodzieżą. Podobno ksiądz Andrzej znał wszystkie dzieci po imieniu! To on organizował pierwsze wyjazdy oazowe, które starałem się kontynuować. Zależało mi, żeby dzieci i młodzież nie traktowały parafii jako miejsca, do którego idzie się okazjonalnie. Wspólnie spędzony czas podczas ferii na specjalnie organizowanych zajęciach dla dzieci, które w tym czasie nie wyjeżdżały, czyli „pozostawały na miejscu”, likwidował wszelkie bariery. Wyjazdy przedkomunijne dzieci na „Dni skupienia” do Magdalenki, a także „biały tydzień” pozwalały na zrozumienie przez rodziców i dzieci duchowego wymiaru tego sakramentu. Liczne wakacyjne wyjazdy dzieci oraz młodzieży bardzo budowały dobre relacje w naszej parafialnej społeczności.
Jak układała się współpraca z okolicznymi parafiami?
Chyba najściślejsza była współpraca z księdzem Leonem Kantorskim, proboszczem parafii św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej, do której kiedyś należały Otrębusy i Kanie. Pamiętam maj 1993 roku. Ksiądz Leon odprawił uroczystą Mszę świętą (jeszcze przed kaplicą), a podczas Eucharystii zespół „Trapiści” wykonał mszę beatową Katarzyny Gertner, z tekstami Kazimierza Grześkowiaka, która od 1968 roku cieszyła się ogromną popularnością. W tamtym czasie to był unikatowy projekt na skalę światową, który, można śmiało powiedzieć, zrewolucjonizował muzykę kościelną – łączył muzykę sakralną z popularną.
Muzyka była nieodłącznym elementem życia parafialnego.
To prawda. Począwszy od tego, że na terenie parafii ma siedzibę zespół „Mazowsze”. Mieliśmy też to szczęście, że we wrześniu 1993 roku rozpoczął działalność chór parafialny, powołany przez pana profesora Kazimierza Gierżoda – pianistę, pedagoga muzycznego i mieszkańca naszej parafii. Wielki i wspaniały człowiek – społecznik. Kochający Pana Boga, człowieka i muzykę!!! Zainteresowanie naborem przerosło oczekiwania. W ciągu dwóch tygodni zgłosiło się prawie czterdzieści osób. Już w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia chór dał przepiękny koncert kolęd. Przez długie lata chór uświetniał wiele parafialnych uroczystości specjalną oprawą muzyczną, ale też towarzyszył podczas niedzielnej Mszy świętej. To była bardzo rozśpiewana parafia. Pamiętam też inne posługi podczas liturgii, wielu kantorów, m.in. pana Jarka, który przepięknie śpiewał przy akompaniamencie gitary.
Podziwiam. Ksiądz wszystko pamięta łącznie z imionami i nazwiskami parafian…
Parafia w Otrębusach to nadal żywa cząstka w moim sercu. Jeżeli chce mnie pani zapytać, czy tęsknię do Otrębus, to powiem: tak – z wieloma parafianami utrzymuję kontakt, wielu parafian kontaktuje się telefonicznie przy różnych okazjach. Czasami jestem zapraszany na uroczystości rodzinne. Poza tym bywam w otrębuskiej parafii. Głównie w domu rekolekcyjnym w Kaniach. Przełożona domu rekolekcyjnego, już nieżyjąca śp. Halina Orzechowska, na którą mówiliśmy „ciocia”, na zawsze pozostanie w mojej modlitwie. Bardzo ciepło zawsze myślę o parafiankach i parafianach. Jak spotykam gdzieś kogoś, kto mówi, że zna mnie z Otrębus, to od razu odżywają wspomnienia. Lubiłem i lubię znać mieszkańców swojej parafii i lubię mieć z nimi bezpośredni kontakt. Po przyjściu do nowej parafii widzi się „nieznane” twarze, ale po pierwszej kolędzie w Otrębusach znałem już bardzo wiele rodzin i odczuwałem wielką życzliwość. Aktualnie pracuję w Warszawie, w której jest duża anonimowość. Jestem w dwudziestotysięcznej parafii św. Jakuba tyle lat, a mogę powiedzieć, że znam zaledwie niewielką część parafian.
Co ksiądz czuje, patrząc na nasz kościół?
Jestem wdzięczny Panu Bogu, że mogłem mieć w tym dziele skromny udział. A jak sięgam do wspomnień, to „widzę” w starej kaplicy, że w tym miejscu stał pan Stasio, a tu pan Adam, tam pan Edzio, a jeszcze inni w lasku obok kaplicy. Myślę o tych, którzy budowali nową świątynię i wspierali ją modlitwami i ofiarami. Ja byłem uczestnikiem tylko pewnego etapu i bardzo jestem Panu Bogu wdzięczny za ten czas. Mojemu następcy pozostawiłem budynek kościoła w stanie surowym z dachem pokrytym papą. Najpilniejszą sprawą było pokrycie dachu blachą. Ale o tym to już pewnie opowie mój następca, ksiądz Jacek Kozub.
W imieniu własnym i naszej wspólnoty parafialnej dziękuję za rozmowę.
Ja również dziękuję i serdecznie wszystkich pozdrawiam. Dużo dobra jest w Waszych sercach, w Waszych rodzinach. Niech ten duch rodzinności i braterstwa trwa wśród Was. Niech Pan Bóg błogosławi. Czasy się zmieniają i ludzie się zmieniają, ale Opatrzność czuwa nad nami. Ufam, że w Waszym życiu ten palec Boży i prowadzenie przez Pana Boga jest obecne. Szczęść Boże całej parafii Matki Kościoła.
Część III. Żeby było pięknie (1995 – 2002)
Pożegnanego 28 czerwca 1995 roku księdza Henryka Bartuszka już 29 czerwca na stanowisku proboszcza parafii NMP Matki Kościoła zastąpił 38-letni ks. Jacek Kozub. Podobnie jak w przypadku poprzednika, nasza parafia była pierwszą, w której objął probostwo.
Zakończenie budowy kościoła stało się naturalnym priorytetem. Nie sposób w szczegółach opisać wszystkiego, co działo się w parafii w latach 1995–2002. O ile ks. Henryk Bartuszek otrzymał przydomek „budowniczy kościoła”, o tyle ks. Jacek Kozub był niewątpliwie godnym kontynuatorem tego dzieła, ale nade wszystko zawdzięczamy mu wystrój kościoła, który w swej skromności i elegancji był niepowtarzalny.
Z biegiem lat
białe ściany stawały się tłem, na którym starannie dobrane poszczególne elementy stwarzały klimat sprzyjający modlitwie, refleksji, tworząc samoistnie nastrój powagi i skupienia.
W grudniu (na cztery dni przed Wigilią) 1996 roku na głównej ścianie prezbiterium zamontowano wielki ciemnobrązowy krzyż (dar państwa Woźniaków z Otrębus) z obrazem Matki Boskiej (dzieło siostry Agneli, ówczesnej naszej zakrystianki). Zamontowano tabernakulum i postawiono ołtarz. Dyskretne podświetlenie podkreślało charakter miejsca.
Najbliższych kilka lat
to czas nieustannych prac nad porządkowaniem otoczenia kościoła, a także realizowanie koncepcji jego wnętrza.
Lata 1999–2001 to czas, w którym systematycznie znajdowały swoje stałe miejsce dzieła prof. Kazimierza Gustawa Zemły. Momentem, który wielu członków naszej wspólnoty parafialnej zapamiętało, był montaż na krzyżu odlanej z brązu figury Pana Jezusa. Z czasem mogliśmy podziwiać figury Matki Bożej i Jana Chrzciciela, 14 płaskorzeźb drogi krzyżowej, 6 tablic z tajemnicami różańca świętego i „zacheuszki” w kaplicy Matki Bożej jako znak konsekracji naszego kościoła. Wystrój centralnej części kościoła dopełniło obudowanie tabernakulum stylizowanym Krzewem Gorejącym. Na zewnętrznych ścianach budynku pojawiły się płaskorzeźby drogi krzyżowej z wypalanej ceramiki autorstwa parafianki Alicji Siemaszko.
W 1999 roku czas płynął bardzo szybko, a to za przyczyną zaplanowanego na 26 września poświęcenia naszego kościoła.
Poświęcenie kościoła,
dawniej nazywane konsekracją, jest wyjątkowym wydarzeniem dla wspólnoty parafialnej. Jako jeden z najważniejszych aktów liturgicznych jest momentem, w którym Pan Bóg pozostawia znak swej obecności w parafii. Rangę wydarzenia
ks. Jacek Kozub podkreślił rozesłaniem do wszystkich mieszkańców zaproszeń.
Eucharystię sprawował ksiądz prymas Józef Glemp w koncelebrze z księdzem Leonem Kantorskim, Marianem Kasztalskim, Henrykiem Bartuszkiem i Jackiem Kozubem. Tego dnia kościół był wypełniony do ostatniego wolnego milimetra. Po uroczystościach wierni spotkali się na wspólnej agapie, podczas której w rodzinnej atmosferze wspominano czasy budowy kościoła, radując się z dotychczasowych efektów wspólnej pracy. Ksiądz Jacek, w sposób naturalny występujący w roli gospodarza, każdemu uczestnikowi spotkania potrafił poświęcić choćby chwilę uwagi. W kontaktach osobistych był bezpośredni. Lubił spotykać się z parafianami i wsłuchiwał się w ich głos. Bez względu na porę dnia pełnił rolę służebną w stosunku do swoich parafian.
To był czas rozwoju życia duchowego,
o czym świadczą inicjatywy podjęte przez ks. Jacka Kozuba. Zapoczątkowane zostały m.in. nabożeństwa do Matki Bożej Nieustającej Pomocy w środy (1995) i do Miłosierdzia Bożego we wtorki, a także zwyczaj odmawiania różańca w dni powszednie przed Mszą świętą wieczorną (z wyjątkiem wtorku). Uczestnictwo ponad czterdziestu osób w zamkniętych Rekolekcjach Ewangelizacyjnych Odnowy w Duchu Świętym zapoczątkowało czwartkowe spotkania modlitewne w salce parafialnej. Droga krzyżowa ulicami Otrębus (od 1996 roku) to wydarzenie towarzyszące parafianom do dziś. W 1996 roku grupa parafian po raz pierwszy uczestniczyła w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę. W 2000 roku 44 osoby z naszej parafii pielgrzymowały do Ziemi Świętej, co wielu wspomina jako pielgrzymkę życia. Tego samego roku 20 młodych osób uczestniczyło w Europejskim Spotkaniu Młodych w Barcelonie.
Bardzo ważnym wydarzeniem w życiu naszej parafii była transmisja Mszy świętej z naszego kościoła na antenie Telewizji Polonia i Warszawski Ośrodek Telewizyjny. Jako stosunkowo młoda społeczność parafialna zaistnieliśmy nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Zachęcam czytelników do obejrzenia zarejestrowanej transmisji ( link https://www.youtube.com/watch?v=sT-IMj78eXI). Być może wielu znajdzie w obrazie siebie, swoich najbliższych i znajomych. Niewątpliwie zachwycająco śpiewał chór pod dyrekcją prof. Kazimierza Gierżoda, na którego profesjonalizm zwrócili uwagę również realizatorzy transmisji. Przekraczaliśmy granice parafii, ale i gościliśmy wielu znamienitych gości. W sierpniu 1997 roku zamiast kazania siostry misjonarki z Indii i Ugandy opowiadały o swojej pracy misyjnej. W wigilijny wieczór 1998 roku, przed pasterką, grupa uchodźców z ośrodka na Dębaku odśpiewała kolędy w swoich ojczystych językach. Niezapomnianym spotkaniem były odwiedziny 60-osobowej grupy Odnowy w Duchu Świętym, która przyjechała z Magdalenki bezpośrednio po ukończonym kursie modlitwy wstawienniczej. Kolędował w naszym kościele p. Zbigniew Ładysz (syn Bernarda Ładysza). Obchody Święta Niepodległości w 2000 r. uświetniła swoim koncertem pieśni patriotycznych solistka Warszawskiej Opery Kameralnej Maryla Ochmanowska. Miłość w służbie drugiemu człowiekowi była tematem koncertu słownomuzycznego pań z grupy „Ave Maria” Sekretariatu Prymasowskiego.
19 grudnia 2001 roku pierwszy raz w historii naszej parafii pruszkowscy harcerze przynieśli do świątyni Betlejemskie Światło Pokoju. Wierni mogli przenieść ogień na świece i lampiony i zanieść do domu.
Nie ustawały prace
związane z ubogacaniem wnętrza i terenu wokół kościoła. Na pamiątkę Wielkiego Jubileuszu 2000 lat chrześcijaństwa przed kościołem został postawiony i poświęcony okazały krzyż. Jak podaje kronika parafialna, tegoż roku na odnotowanie zasługuje „kompozycja ołtarza grobu Pańskiego. Dla uczczenia Roku Jubileuszowego w kompozycji tego ołtarza uwzględniono elementy symbolizujące trzy wyznania monoteistyczne: ewangeliarz symbolizował chrześcijaństwo, menora judaizm, a zawieszone u sufitu ozdobne lampiony – islam”. Wnętrze wzbogaciło się natomiast o obraz Jezusa Miłosiernego namalowany przez krakowskiego artystę p. Bolesława Szpechta. W setną rocznicę urodzin księdza kardynała Wyszyńskiego przy głównym wejściu do kościoła ustawiono pomnik Prymasa Tysiąclecia.
W październiku 2000 roku, z inicjatywy ówczesnego wikarego – ks. Radosława Wasińskiego, ukazał się pierwszy numer gazety parafialnej Effatha, które to dzieło, po krótkiej przerwie w czasie pandemii, kontynuuje obecny zespół redakcyjny.
Jednym z ważniejszych sukcesów
ks. Jacka Kozuba była integracja naszej społeczności parafialnej. Wzajemna relacja oparta na zaufaniu i realizacji wspólnego celu sprawiła, że przy każdej możliwej okazji parafianie starali się dawać wyraz swojej wdzięczności za każde z 7 lat posługi swojego Proboszcza.
9 czerwca 2002 roku obchodzono w naszej parafii 20. rocznicę święceń kapłańskich ks. Jacka Kozuba. Trzeba było długo stać w kolejce do złożenia uszanowania i życzeń. Dwa tygodnie później kolejka była jeszcze dłuższa, bowiem 23 czerwca parafianie żegnali ks. Jacka, który został oddelegowany do warszawskiej parafii bł. Władysława z Gielniowa. Wiedzieliśmy, że ten ursynowski kościół zyskał wspaniałego gospodarza, proboszcza pełnego życzliwości i otwartości na parafian.
Kalendarium
- 21.III.1980 r. – pierwsza Msza Święta
- 25 stycznia 1985 r. – Dekret erygujący parafię pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła w Otrębusach z przyłączeniem Kań i Popówka, z data obowiązującą od 1 lutego 1985r.
- 17 października – 1982 poświęcenie i wmurowanie kamienia węgielnego pod Kościół NMP Matki Kościoła w Otrębusach
- 26 września 1999 r. – poświęcenie Kościoła NMP Matki Kościoła w Otrębusach.