Był to okres przed drugą wojną światową, lata 1937-1938. Na terenie naszej wioski Kanie zawiązał się Związek Młodzieży Wiejskiej, popularnie zwany Kołem Młodzieży. Utworzono go głównie na skutek odgórnych wskazówek pochodzących z Kultury Oświaty. W tym czasie młodzież nie miała takich rozrywek jak dzisiaj. Nie było radia ani telewizji, dlatego musieliśmy samodzielnie organizować sobie czas. Stworzyliśmy właśnie ten związek - Koło Młodzieży. W nim razem z koleżankami i kolegami wybraliśmy zarząd. W jego skład wchodziły trzy osoby: niestety nieżyjący już dziś Aleksander Chmielewski i Edward Kwaśny oraz ja, Stanisława Palińska.
Spotykaliśmy się dzięki uprzejmości naszej ówczesnej nauczycielki, pani Leonardy Panieńskiej, która udostępniła nam jedną ze szkolnych sal. Na zebraniach staraliśmy się oraganizować sobie czas urządzając przedstawienia, nazwane komedyjkami. Wybieraliśmy spośród siebie aktorów, uczyliśmy się ról i robiliśmy próby. Później odbywały się liczne przedstawienia. Oraganizowaliśmy loterie fantowe. Z tych przedsięwzięć uzbieraliśmy pewną sumę pieniędzy. Naradzaliśmy się, w jaki sposób je zainwestować i na jaki cel przeznaczyć. Wtedy poddałam myśl ufundowania figurki Matki Boskiej Królowej Polski, z okazji 20-tej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Wszyscy przystali na moją propozycję i decyzja budowy figurki zapadła.
Figurka została zamówiona w Zakładzie Kamieniarsko Betonowym w Pruszkowie. Przystąpiono do pracy. Cieszyliśmy się bardzo, wszyscy pomagali jak tylko mogli. Gotowa figurka została wyświęcona przez parafię Brwinów, do której należała wieś Kanie.
Później potoczyły się koleje losu, wybuchła wojna, po niej okupacja, następnie Powstanie Warszawskie. W tym burzliwym okresie przy figurce układało się różnie.
Już od dawna trwały nasze majowe spotkania przy figurce. Z początku liczba śpiewających litanię nie była zbyt duża, jednak z czasem powiększała się. Zawsze w miarę możliwości starałam się sprzątać i ubierać naszą Matuchnę, były również osoby chętne do pomocy. Niestety nieostrożni kierowcy zniszczyli fundamenty ogrodzenia i furtkę. Postanowiłam w jakiś sposób to naprawić. Dostałam od dwóch sąsiadek po parę złotych. Resztę dołożyłam sama. Pieniądze te wystarczyły na zakup cementu i odmalowanie figurki przez fachowca. Poprosiłam o pomoc pana Stanisława Dobrogosza, który bezinteresownie, nie biorąc pieniędzy poprawił fundament, naciągnął siatkę i zreperował furtkę, za co niech mu Pan Bóg wynagrodzi.
Obecnie stan mojego zdrowia się pogarsza, mam 83 lata. Nie mogę już sprzątać przy figurce. Zajęła sie tym pani Jolanta Szczech, która odmalowała figurkę i posadziła krzewy. Przy figurce zawsze jest czysto, są pięknie poukładane kwiaty i pali się światło, za co serdecznie Bóg zapłać.
|