![]() |
e-Effatha "Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się! Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. /Jezus/ przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I pełni zdumienia mówili: Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę. (Mk 7,31-37) Effatha, to znaczy: Otwórz się! Wszystkich Parafian zapraszamy do lektury "e-Effatha", czyli elektronicznej wersji naszej parafialnej gazetki. "Effatha, to znaczy: Otwórz się!" Bądźmy nieustannie otwarci na słowa, które Bóg do nas kieruje i na natchnienia Ducha Świętego, który będzie nas prowadził. Błogosławieni Pymas Tysiąclecia oraz s. Róża Maria Czacka 12 września 2021 roku o godz. 12:00 w Warszawie. W uroczystości brał udział kard. Marcello Semeraro, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, który w imieniu papieża publicznie ogłosił dekret beatyfikacyjny homilia ...Polska jest Narodem Maryjnym, Polska ofiarowała i ofiaruje Kościołowi, na przestrzeni różnych epok, wybitne postacie świętych, bożych mężczyzn oraz kobiet. Jak to uczynił, posyłając Archanioła Gabriela do Dziewicy, której na imię było Maryja (zob. Łk 1, 27), podobnie i dzisiaj Pan Bóg powołuje autentycznych świadków świętości, ku czci i chwale Swojego imienia. 2. Tak też było w stosunku do Kardynała Wyszyńskiego, pochodzącego z Zuzeli nad Bugiem, gdzie jego rodzina wychowała go w wierze do Pana Boga i w miłości do Ojczyzny. Po otrzymaniu 3 sierpnia 1924 roku w katedrze Włocławskiej święceń prezbiteratu rozpoczął swoje życie kapłańskie, naznaczone licznymi próbami, którym stawiał czoła z ufnością i zdecydowaniem. Jednym z najbardziej dramatycznych momentów był z pewnością okres drugiej wojny światowej oraz czas heroicznego i tragicznego powstania warszawskiego w 1944 roku. Ks. Wyszyński przebywał wówczas w okolicach stolicy, w pobliskich Laskach, jako kapelan Zakładu dla Niewidomych i Armii Krajowej. To właśnie podczas powstania warszawskiego miało miejsce w Laskach wydarzenie wyjątkowe i prorocze: Błogosławiony Stefan podniósł z ziemi fragment częściowo spopielonej kartki, pochodzącej z płonącej i spowitej w ogniu stolicy, na której widniał napis: „Będziesz miłował”. Wyszyński został głęboko poruszony tym faktem, zaniósł kartkę do kaplicy, pokazał siostrom i rzekł: „To najświętszy apel walczącej Warszawy do nas i do całego świata. Apel i testament: Będziesz miłował”. Do tego apelu i testamentu upodobnił on swoją posługę pasterza i biskupa, najpierw w Lublinie a następnie w Gnieźnie i Warszawie, stawiając czoła problemom, jakie jego Naród musiał wycierpieć w latach następujących po drugiej wojnie światowej. W tym okresie, politycznie oraz społecznie skomplikowanym, kierował odważnie, wytrwale i zdecydowanie łodzią Kościoła w Polsce, przeciwstawiając ideologii, która odczłowieczała i oddalała człowieka od pełni życia, prawdę zawartą w Ewangelii Chrystusa, wiernie przeżywaną i realizowaną. W walce o obronę wolności polskich kobiet i mężczyzn, często powtarzał: „Kto nienawidzi, ten już przegrał”. W niczym się nie oszczędzał, znosił wszelkie upokorzenia i cierpienia, których punktem kulminacyjnym były trzy lata spędzone w więzieniu, od 1953 do 1956 roku. Święty Jan Paweł II, kilka dni po wyborze na Stolicę Piotrową, w liście skierowanym do swoich Rodaków, tak napisał o Kardynale Prymasie: „Nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego Papieża-Polaka, […] gdyby nie było Twojej wiary, niecofającej się przed więzieniem i cierpieniem, Twojej heroicznej nadziei, Twego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła” (Św. Jan Paweł II, List do Rodaków, 23 października 1978). Kardynał Wyszyński, jako prawdziwy syn Polskiej Ziemi, miał rzeczywiście w sercu głębokie nabożeństwo do Matki Najświętszej: tak jak pod jej matczynym spojrzeniem narodziło się jego powołanie i pod tym samym spojrzeniem zawierzył Panu Bogu własne życie i losy Narodu Polskiego, tak właśnie Maryja uczyła go, aby poprzez codzienną pasterską służbę „żyć tylko dla Pana Boga i tylko Jemu się przypodobać”. 3. Niezachwiana wiara w Boga i w Jego Opatrzność charakteryzowała również Matkę Elżbietę Różę Czacką. Już od pierwszych lat dzieciństwa rozpoznawała znaki Bożego powołania, najpierw w Białej Cerkwi, a następnie w Warszawie. Dotknięta w wieku dwudziestu dwóch lat całkowitą utratą wzroku, postanowiła poświęcić swoje życie służbie osobom niewidomym, które w tym czasie na ziemiach polskich nie mogły liczyć na pomoc ani na możliwość zdobycia wykształcenia. W tym celu założyła Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi oraz Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Otworzyła szkoły i zorganizowała warsztaty, dostosowała alfabet Braille’a do języka polskiego i opracowała skróty ortograficzne. Poprzez swoją nadzwyczajną pracowitość i zaangażowanie Błogosławiona Elżbieta Róża wskazuje nam, że nie istnieją przeszkody dla tych, którzy pragną kochać Pana Boga i jak On miłować. Również w jej życiu nie brakowało licznych trudności, w których, z niesłychaną nadzieją, stale potwierdzała swoją wierność Panu Bogu, który jest miłością. 4. Dziś Kardynał Wyszyński i Matka Czacka są beatyfikowani razem. Jest to jakby dopełnienie owego historycznego spotkania, dzięki któremu ci Błogosławieni poznali się w Laskach już 95 lat temu, w 1926 roku. Młody wówczas kapłan był zbudowany wiarą i wytrwałością tej kobiety, która, poruszona Bożą miłością, była całkowicie oddana Panu Bogu i bliźniemu. Zrodziła się z tego cenna współpraca, szczere dzielenie się zamiarami oraz planami. Ale przede wszystkim zrodziła się komunia wiary, miłości do Boga oraz do potrzebującego i bezbronnego człowieka. Oboje wiedzieli, jak napełniać się nawzajem siłą, wytrwałością i odwagą. On – zaangażowany osobiście w niesienie pomocy tym wszystkim, którzy doświadczali krzywd i ograniczeń w praktykowaniu ich wolności oraz wyznawaniu własnej wiary; ona – niewidoma wśród niewidomych fizycznie i duchowo, pomagała tym wszystkim którzy zostali porzuceni i pozostawieni na marginesie społeczeństwa. 19 maja 1961 roku Kardynał Wyszyński przewodniczył pogrzebowi Matki Czackiej i tak mówił o niej w homilii: Matka „to był człowiek, który nieustannie stał w obliczu swego Najlepszego Boga; człowiek, który wiedział, że Bóg jest Miłością, przede wszystkim – Miłością! Człowiek, który wytrwale czerpał z niezgłębionego źródła Bożej miłości! Dlatego zdołała tylu ludzi wokół siebie obdzielić i pożywić Miłością”. Dzisiejsi nowi Błogosławieni otrzymali od tego Narodu nieocenione dobro wiary oraz żywotność wielowiekowej tradycji miłości do Boga. Co ofiarowali Narodowi w zamian? Ofiarowali życiowe przekonanie o prymacie Boga („Soli Deo” – „Jedynemu Bogu” – było zawołaniem biskupim Kardynała Wyszyńskiego), które zdolne jest przywrócić człowiekowi na nowo jego godność. Przekazali świadectwo życia wiernego Ewangelii, za wszelką cenę. Pozostawili wzór służby konkretnemu potrzebującemu człowiekowi, również wówczas, kiedy nikt się nim nie zajmuje i wydaje się, że zwycięża obojętność. 5. Drodzy Bracia i Siostry! „Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, a Jego imię jest święte” (Łk 1, 49). Jeszcze raz uczyńmy naszymi słowa Maryi, która jest najwyższym wzorem życia chrześcijańskiego i najwybitniejszym przykładem świętości. W swojej pokorze przyjęła zwiastowanie, że przedwieczna Mądrość – o której słyszeliśmy w Księdze Mądrości Syracha – miałaby stać się ciałem w jej łonie. Maryja, używając słów św. Pawła z Listu do Kolosan, wybrana przez Boga, „święta i umiłowana” (por. Kol 3, 12) – była matką Chrystusa nie tylko dlatego iż poczęła Go z Ducha Świętego, ale ponieważ w Niej całkowicie wypełniła się „wola Ojca, który jest w niebie” (por. Mt 12, 50). Dziś liturgicznym świętem czcimy jej Imię, ponieważ lud chrześcijański uważa Ją za jaśniejącą gwiazdę, wzywa Ją jako Matkę i w niebezpieczeństwie do Niej się ucieka jako do bezpiecznego schronienia. Błogosławiony Stefan Wyszyński tak powiedział pewnego dnia o Maryi Dziewicy: „W rysach matki rozpoznajemy największe podobieństwo do jej dzieci. Jeżeli więc chcemy poznać Syna, musimy przyglądać się Matce. Matka prowadzi do Syna!”. W świętym życiu jaśnieje piękno oblicza Chrystusa. Ojciec Święty Franciszek powiedział, że święci są „świadkami, których czcimy i którzy na tysiące różnych sposobów odsyłają nas do Jezusa Chrystusa, jedynego Pana i Pośrednika pomiędzy Bogiem i człowiekiem” (Franciszek, Audiencja generalna, 7 kwiecień 2021). Są więc nam oni dani jako przykłady do naśladowania, ale również jako orędownicy, do których możemy zwracać się z ufnością. Są przykładem, ponieważ byli ulegli łasce, która w nich działała. Są orędownikami, ponieważ, jak przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego, „kontemplują oni Boga, wychwalają Go i nieustannie opiekują się tymi, których pozostawili na ziemi (…). Wstawiennictwo jest ich największą służbą zamysłowi Bożemu. Możemy i powinniśmy modlić się do nich, aby wstawiali się za nami i za całym światem” (Katechizm Kościoła Katolickiego, 2683). Polecajmy się więc wstawiennictwu nowych Błogosławionych, aby i w nas rozpaliło się pragnienie życia jak święci, ponieważ – jak przypomina nam jeszcze raz Papież Franciszek – „również i w naszym życiu, chociaż słabym i naznaczonym grzechem, może rozkwitnąć świętość” (Franciszek, Audiencja generalna, 7 kwiecień 2021). Polsko, Narodzie Maryjny, ziemio świętych i błogosławionych, w Tej Świątyni Opatrzności Bożej, za wstawiennictwem Maryi Dziewicy, Błogosławionego Stefana Wyszyńskiego i Błogosławionej Elżbiety Róży Czackiej, prosimy dzisiaj Pana Boga, aby udzielił nam siły do bycia wiernymi świadkami Jego miłosiernej miłości w stosunku do każdego potrzebującego człowieka naszych czasów. Niech nowi Błogosławieni będą potężnymi orędownikami dla tego zasłużonego Narodu, niech będą światłem dla władz państwowych i samorządowych oraz niech wspomagają Kościół w Polsce w ciągłej wierności Ewangelii Chrystusa. Święta Maryjo, Królowo Polski, Błogosławiony Stefanie Wyszyński, Błogosławiona Elżbieto Różo Czacka, Módlcie się za nami! Święty Józefie, Ciebie Bóg wybrał jako Głowę i Opiekuna Najświętszej Rodziny, proszę Cię, abyś osłaniał mnie zawsze płaszczem swej opieki. Wybieram Cię dziś na mojego Orędownika, Towarzysza i Opiekuna. Proszę, abyś mnie przyjął pod swoją opiekę: wszystko, czym jestem i co posiadam, moje całe życie i moją śmierć. Wejrzyj na mnie jako swe dziecko i broń mnie od zasadzek nieprzyjaciół widzialnych i niewidzialnych. Wspomagaj mnie w każdej potrzebie. Pocieszaj w cierpieniach, a szczególnie bądź przy mnie w godzinie walki śmiertelnej. Wstawiaj się za mną do Boskiego Odkupiciela, którego jako Dziecię mogłeś tulić w swych ramionach oraz Najświętszej Dziewicy Maryi, Twej Najczystszej Oblubienicy. Udziel mi tych łask, które doprowadzą mnie do wiecznego zbawienia. Zalicz mnie do grona Twych czcicieli, ponieważ chcę słuchać Twoich rad i być wdzięcznym za Twą pomoc i wsparcie. Święty Józefie, niewinny i czysty, pozwól mi być Twym dzieckiem, zachowaj mnie czystym na ciele i duszy, abym pozostawał w stanie łaski Bożej, bądź moim przewodnikiem i doradcą, pomóż mi pozostać wiernym Bogu. Amen. W Roku św. Józefa odpust zupełny można uzyskać pod zwykłymi warunkami (spowiedź, Komunia święta, modlitwa w intencjach papieża) oraz za spełnienie jednego z aktów pobożności: *półgodzinne rozważanie Modlitwy Pańskiej “Ojcze Nasz” *spełnienie uczynku miłosierdzia względem duszy lub ciała, *odmówienie części różańca w rodzinie lub przez narzeczonych *codzienne powierzenie pracy opiece św. Józefa i modlitwę za wstawiennictwem św. Józefa za poszukujących pracy i bezrobotnych, *odmówienie Litanii do św. Józefa lub Akatystu lub innej modlitwy w intencji prześladowanych chrześcijan *modlitwę do św. Józefa w dniach: 19 marca – uroczystość św. Józefa, 1 maja – wspomnienie św. Józefa Rzemieślnik, 19 dnia każdego miesiąca i jeden dzień w tygodniu poświęcony św. Józefowi *modlitwę za wstawiennictwem św. Józefa przez osoby starsze i chore, które nie mogą wyjść z domu, a także wszystkich, którzy z usprawiedliwionych racji nie mogą wyjść z domu *odmówienie dowolnej, poprawnie zatwierdzonej modlitwy lub uczynienie aktu pobożności na cześć św. Józefa “Patris corde”. List papieża Franciszka o św. Józefie Patris corde – ojcowskim sercem: tak Józef umiłował Jezusa, nazywanego we wszystkich czterech Ewangeliach „synem Józefa” (1). Mateusz i Łukasz, dwaj ewangeliści, którzy ukazali jego postać, niewiele mówią, ale wystarczająco dużo, aby zrozumieć, jakim był ojcem oraz misję powierzoną mu przez Opatrzność. Wiemy, że był skromnym cieślą (por. Mt 13, 55), zaręczonym z dziewicą Maryją (por. Mt 1, 18; Łk 1, 27); „człowiekiem sprawiedliwym” (Mt 1, 19), zawsze gotowym na wypełnianie woli Boga objawiającej się w Jego Prawie (por. Łk 2, 22.27.39) i w czterech snach (por. Mt 1, 20; 2, 13.19.22). Po długiej i żmudnej podróży z Nazaretu do Betlejem, zobaczył Mesjasza rodzącego się w stajni, bo gdzie indziej „nie było dla nich miejsca” (Łk 2, 7). Był świadkiem oddawania Jemu czci przez pasterzy (por. Łk 2, 8-20) i Magów (por. Mt 2, 1-12), którzy reprezentowali odpowiednio lud Izraela i ludy pogańskie........ Panie nasz Jezu Chryste, Dziś, tak jak przed stu laty, zbieramy się w świątyni poświęconej czci Najświętszego Serca Twego w Krakowie. W osobach swoich pasterzy, osób życia konsekrowanego i wiernych - staje przed Tobą naród i Kościół w Polsce, aby uroczyście ponowić akt oddania się Twojemu Najświętszemu Sercu. Podobnie jak nasi przodkowie u progu niepodległości, tak i my polecamy Ci dzisiaj Kościół i Ojczyznę, dziękując za dar wolności. Oddając się Twojemu Najświętszemu Sercu, prosimy: Przyjdź królestwo Twoje! A w ślad za św. Janem Pawłem II wołamy: "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!". W obliczu Twego miłosierdzia, wyznajemy ze skruchą nasze grzechy indywidualne i społeczne. Przepraszamy za brak szacunku dla życia, także tego najsłabszego, ukrytego pod sercem matki. Przepraszamy za grzechy wykorzystania seksualnego małoletnich, popełnione zwłaszcza przez niektórych duchownych i związane z tym grzechy zaniedbania ich przełożonych. Przepraszamy za nałogi i uzależnienia, za prywatę, partyjnictwo, agresję i niezdolność do dialogu. Przepraszamy za brak czci dla tego co święte, w tym próby instrumentalnego traktowania religii. Świadomi naszych wad i słabości - stojąc wobec nowych i trudnych wyzwań dla Kościoła i Ojczyzny - z ufnością wołamy: Otwórz nasze oczy, ulecz chore serca, obmyj to, co brudne, daj łaskę nawrócenia i pokuty! Uwolnij nas od wzajemnej nienawiści i pogardy, od ducha niezgody i raniących podziałów. Daj nam światłe oczy serca, abyśmy przestali dostrzegać w sobie wzajemnie przeciwników a zobaczyli współdomowników - w Twoim Domu, a także w tym domu, który ma na imię Polska. Daj nam łaskę szczerej miłości do Ciebie, do Kościoła, Ojczyzny i do siebie nawzajem. Zaszczep w nas ducha powszechnego braterstwa. Jezu, uczyń nasze serca na wzór Serca Twego, abyśmy umieli tracić życie w służbie najbardziej potrzebującym, najsłabszym i bezbronnym. W trudnym czasie pandemii poprowadź nas ku chorym i starszym oraz tym, którzy opłakują swoich zmarłych. Otwórz nasze serca na tych, którzy zostali boleśnie zranieni we wspólnocie Kościoła, aby dzięki Twojej łasce ich rany się zagoiły i aby ponownie zaznali pokoju. Spraw, aby polskie rodziny w Twoim miłującym sercu znajdowały źródło jedności i odnowy. Aby były ogniskami miłości i pokoju, wolnymi od zdrady, agresji i przemocy, otwartymi na przyjęcie nowego życia oraz zdolnymi do przekazu wiary nowym pokoleniom. Otwórz serca młodych, by ich entuzjazm, siła wiary i świadectwo nadziei odnawiało wspólnotę Kościoła. Naucz nas kontemplować to, co sam stworzyłeś. Naucz nas dbać o piękną i niezniszczoną ziemię, abyśmy - w darze od Ciebie - mogli przekazać ją tym, którzy przyjdą po nas. Powierzamy Ci całe nasze życie osobiste, rodzinne i społeczne, które pragniemy oprzeć na trwałych zasadach Ewangelii. Podobnie jak przed stu laty, w pokorze poświęcamy się Twojemu Najświętszemu Sercu, oddając naszą Ojczyznę w Twoje władanie. Z ufnością wołamy: Chwała niech będzie Najświętszemu Sercu Twemu, którym tak bardzo nas umiłowałeś i przez które prowadzi droga do naszego zbawienia. Amen. "Moje Boskie Serce płonie tak wielką miłością ku ludziom, a zwłaszcza ku tobie, że nie może już utrzymać w sobie płomieni swej żarliwej miłości. Trzeba, aby ją rozlało za twoim pośrednictwem i objawiło się ludziom, aby ich ubogacić drogocennymi skarbami, które ci odsłaniam. Zawierają one łaski uświęcające i zbawcze, konieczne dla wydobycia ich z otchłani zatracenia. Dla wypełnienia tego wielkiego zamiaru wybrałem ciebie, która jesteś pełna niegodności i ignorancji, aby było w tym tylko moje działanie". Następne orędzie - wizjonerka nie zapisała daty - miało miejsce w uroczystej scenerii. Podczas adoracji głęboko rozmodlona zakonnica ujrzała Pana Jezusa jaśniejącego chwałą. Jego pięć ran rozsiewało płomienie; największy dobywał się z piersi - i w tym blasku ukazało się Serce Pana Jezusa. Mówiąc wizjonerce o swojej bezgranicznej miłości do ludzi, Jezus skarżył się na niewdzięczność i nieczułość: "Sprawia Mi to większy ból niż wszystkie cierpienia zniesione w czasie mojej męki… Okazują mi zimną obojętność i odwracają się ode Mnie pomimo tylu starań, by im dobrze czynić. Ty przynajmniej spraw Mi tę radość i wynagradzaj za ich niewdzięczność, ile tylko zdołasz". [...] "Boskie Serce ukazało mi się na ognistym tronie, jaśniejsze od słońca i przezroczyste jak kryształ, z otwartą czcigodną raną. Było otoczone koroną z cierni, które oznaczają ukłucia zadawane Mu naszymi grzechami… … Dał mi zrozumieć, że odczuwał żarliwe pragnienie, aby być miłowanym przez ludzi i zawrócić ich z drogi prowadzącej na potępienie, gdzie szatan masowo ich wciąga. Dlatego postanowił objawić im swoje Serce ze wszystkimi skarbami miłości, miłosierdzia, łaski, uświęcenia i zbawienia. Wszystkich, którzy zechcą okazać Mu miłość, cześć i uwielbienie, według swych możliwości, ubogaci hojnie i obficie skarbami swego Boskiego Serca, których Ono jest źródłem. Serce to należy czcić pod wyobrażeniem cielesnego serca. Życzył sobie, aby obraz jego Serca był eksponowany i abym go nosiła na swoim sercu, by przepoił je swoją miłością, napełnił bogactwem swoich darów i zniszczył wszystkie jego nieuporządkowane poruszenia. Wszędzie, gdzie ten święty obraz będzie umieszczony na widocznym miejscu i czczony, rozleje swe łaski i błogosławieństwa. To nabożeństwo jest jakby ostatnim wysiłkiem Jego miłości. Pan Jezus w tych ostatnich wiekach pragnie obdarzyć ludzi miłosiernym Odkupieniem, aby ich wyrwać spod panowania szatana, które chce zniszczyć. Pragnie nas poddać pod wyzwalającą władzę swej miłości. Odnowi ją w sercach wszystkich ludzi przyjmujących to nabożeństwo". [...] "Oto Serce, które tak bardzo umiłowało ludzi i nie cofnęło się przed niczym aż do wyczerpania i wyniszczenia się, aby udowodnić im swoją miłość. Jako odpłatę za to od większości ludzi odbieram niewdzięczność objawianą przez nieuszanowania, świętokradztwa, oziębłość i pogardę, jaką Mi okazują w tym Sakramencie Miłości. Lecz o wiele większy ból sprawia Mi to, że tak postępują nawet serca Mnie poświęcone. Dlatego proszę cię, aby pierwszy piątek po oktawie Bożego Ciała był uznany za szczególne święto mojego Serca. W tym dniu wierni będą przystępować do Komunii św., będą odmawiali akt przebłagania jako wynagrodzenie za zniewagi, jakich to Serce doznało podczas wystawienia na ołtarzach. Obiecuję ci również, że moje Serce rozszerzy się, by wylać obfite łaski swej Boskiej miłości na tych, którzy będą Mu oddawali cześć i będą się starać krzewić tę cześć wśród innych ludzi". We wtorek 8.06 był ślub Marii Kłeczek. Każde zaślubiny są niezwykłe, te jednak były o tyle wyjątkowe, że Panem Młodym był Jezus Chrystus. Marysia razem z dwiema Anetami dołączyła do grona dziewic konsekrowanych. Dzielimy się radością i prosimy o modlitwę za Marysię 8 czerwca 2021 w Archikatedrze Warszawskiej złożyły ślub czystości na ręce biskupa i na znak konsekracji otrzymały obrączkę oraz brewiarz jako wyraz zobowiązania do towarzyszenia Kościołowi przez osobistą modlitwę o Tym samym, dołączyły do grona ponad 30 dziewic konsekrowanych w Archidiecezji Warszawskiej. - Rezygnujecie z rodziny, by przez więź z Jezusem objawiać, że Kościół nie jest firmą, instytucją czy korporacją, ale rodziną. Może niedoskonałą, czasem ułomną, ale jednak rodziną, w której każdy ma swoje miejsce. Wy już to miejsce odnalazłyście - mówił bp Michał Janocha podczas Mszy św. z obrzędem konsekracji dziewic 8 czerwca w archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie. W Archidiecezji Warszawskiej do stanu dziewic konsekrowanych 8 czerwca zostały włączone: Maria Kłeczek, Aneta Świercz i Aneta Wrochna. Zanim nastąpił obrzęd konsekracji biskup w imieniu Kościoła zapytał kandydatki: - Czy chcesz aż do końca życia trwać w dziewictwie poświęconym Bogu i w służbie Bogu oraz Kościołowi? Czy chcesz w duchu Ewangelii naśladować Chrystusa, aby twoje życie w szczególny sposób świadczyło o miłości i było znakiem przyszłego królestwa? Czy chcesz być konsekrowana i zaślubiona naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi, Synowi Bożemu? Trzy kobiety ślubowały "czystość, aby bardziej kochać Chrystusa i lepiej służyć bliźnim". Zgodnie ze swym stanem i otrzymanymi charyzmatami powinny się oddawać pokucie, dziełom miłosierdzia, apostolstwu i gorliwej modlitwie. Zaleca się też, by dziewice konsekrowane codziennie odmawiały Liturgię Godzin, zwłaszcza jutrznię i nieszpory. W ten sposób, "łącząc swój głos z głosem Chrystusa, najwyższego Kapłana oraz Kościoła Świętego, mają nieustannie wielbić Ojca niebieskiego i wypraszać zbawienie świata". - Kościół bardzo ceni sobie tę drogę życia i powołania i naucza, że "od apostolskich czasów dziewice poświęcały swoją czystość Bogu, przez co stawały się ozdobą Mistycznego Ciała Chrystusa" - mówi ks. Piotr Kwiecień CM, który od 2017 r. jest duchowym opiekunem dziewic konsekrowanych w Archidiecezji Warszawskiej. Obecnie jest ich w Polsce ponad 300, w tym w archidiecezji - 34, a 18 kandydatek poprzez formację przygotowuje się do konsekracji. Środa Popielcowa rozpoczyna okres czterdziestodniowego przygotowania do największej chrześcijańskiej uroczystości - Świąt Paschalnych. Wielki Post, bo tak nazywa się ten okres, trwa do początku liturgii Mszy Wieczerzy Pańskiej sprawowanej w Wielki Czwartek. Już w II wieku, dla lepszego przygotowania do przeżycia Świąt Paschalnych, dodano dwa dni postu przed tym świętem. Wspomina o tym Tertulian (+ ok. 240). Św. Ireneusz (+ ok. 202) pisze, że za jego czasów zwyczaj ten istniał również w Galii: ku czci 40-dniowego postu Pana Jezusa był nakazany post 40-godzinny (obowiązywał zatem w Wielki Piątek i w Wielką Sobotę). W wieku III poszczono już cały tydzień. Wreszcie na początku wieku IV wprowadzono post 40-dniowy na pamiątkę postu Jezusa Chrystusa. Po raz pierwszy wspomina o tym św. Atanazy z Aleksandrii w liście pasterskim z okazji Wielkanocy z 334 r. Chodziło o to, aby jak najlepiej przygotować wiernych do świąt wielkanocnych. Według świadectwa Agerii (w. IV) post 40-dniowy był powszechnie znany. Potwierdza to także św. Cyryl Jerozolimski, kiedy pisze w swoich katechezach o 40 dniach pokuty. Na Wschodzie jednak Wielki Post obchodzono przez 8 tygodni, a to dlatego, że soboty i niedziele były wolne od postu. Chodziło więc o uzupełnienie pełnych 40 dni postu. W wieku VI w Rzymie post rozpoczynał się 6 tygodni przed Wielkanocą. Jednak po odliczeniu niedzieli, w które nigdy nie poszczono, post trwał właściwie tylko 36 dni. Dlatego w wieku VII dodano brakujące dni i wyznaczono jako początek Wielkiego Postu Środę Popielcową. Ostatecznie środa jako początek Wielkiego Postu weszła na stałe do tradycji rzymskiego kościoła w 1570 roku. Od św. Grzegorza I Wielkiego (+ 604) datuje się powstanie "przedpościa". Na trzy tygodnie przed Wielkim Postem wprowadzał Kościół fioletową, pokutną barwę szat liturgicznych, z modlitw i śpiewów usuwano radosne Alleluja, do roku zaś 1248 w tym czasie obowiązywał również post, chociaż w formie złagodzonej. We wspomnianym 1248 roku papież Innocenty IV skrócił Wielki Post, wyznaczając go od Środy Popielcowej. Przedpoście było więc rodzajem przedsionka, wprowadzającego w nastrój Wielkiego Postu. Reforma liturgiczna ostatnich lat Przedpoście zniosła. W Polsce Wielki Post zachowywano wraz z Przedpościem (łącznie 70 dni) jeszcze w niektórych stronach w wieku XVIII, a nawet XIX. W niedzielę post nie obowiązywał i dotąd nigdy nie obowiązuje - każda niedziela bowiem ma charakter uroczystości. Zwyczaj posypywania głów popiołem na znak żałoby i pokuty, celebrowany w Środę Popielcową, znany jest w wielu kulturach i tradycjach, m.in. w starożytnym Egipcie, u Arabów i w Grecji. W liturgii pojawił się on w VIII w. Pierwsze świadectwa o święceniu popiołu pochodzą z X w. W 1091 r. papież Urban II wprowadził ten zwyczaj jako obowiązujący w całym Kościele. W tym też czasie ustalono, że popiół do posypywania głów wiernych ma pochodzić z palm poświęconych w Niedzielę Palmową poprzedniego roku. W Środę Popielcową - zgodnie z kanonami 1251-1252 Kodeksu Prawa Kanonicznego - obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych i post ścisły (trzy posiłki w ciągu dnia, w tym tylko jeden - do syta). Prawem o wstrzemięźliwości są związani wszyscy powyżej 14. roku życia, a prawem o poście - osoby pełnoletnie do rozpoczęcia 60. roku życia. Prawo kanoniczne nie nakłada na wiernych natomiast obowiązku uczestniczenia w tym dniu w Eucharystii (chociaż jest to powszechną praktyką, z której nie powinno się rezygnować bez ważnej przyczyny). W całym Kościele w Wielkim Poście odbywały się nauki, które dawał kandydatom do przyjęcia Chrztu świętego sam miejscowy biskup. On także przeprowadzał końcowy egzamin i uroczyście udzielał tego sakramentu w noc wielkanocną przed świtem pamiątki Zmartwychwstania Pańskiego wobec całej wspólnoty kościelnej. Do dziś zaleca się, by chrzest osób dorosłych odbywał się właśnie w Wigilię Paschalną i był poprzedzony tzw. skrutyniami, odbywającymi się na przestrzeni Wielkiego Postu. W okresie Wielkiego Postu, który jest czasem pokuty i nawrócenia, Kościół, przypominając słowa Jezusa, proponuje trzy drogi przybliżania się do Boga: post, jałmużnę i modlitwę. Liturgia tego okresu jest dość wyciszona. Dominującym kolorem szat liturgicznych jest fiolet. Z obrzędów Mszy świętej znika uroczysty hymn "Chwała na wysokości Bogu" (śpiewany jedynie w czasie przypadających w Wielkim Poście uroczystości, np. św. Józefa - 19 marca, czy Zwiastowania Pańskiego - 25 marca) oraz radosna aklamacja "Alleluja" (nawet w uroczystości i święta) śpiewana przed odczytaniem fragmentu Ewangelii (zastępuje ją aklamacja "Chwała Tobie, Królu wieków" albo "Chwała Tobie, Słowo Boże"). Zakazane jest przyozdabianie ołtarza kwiatami, zaś gra na instrumentach muzycznych dozwolona jest tylko w celu podtrzymania śpiewu. Z rzadka także odzywają się dzwony. Jedynym wyjątkiem od tych ostatnich zastrzeżeń jest IV Niedziela Wielkiego Postu, zwana Niedzielą Laetare (łac. "Wesel się" - od pierwszych słów introitu). W okresie Wielkiego Postu zabroniony jest udział w zabawach. Organizuje się także zwykle kilkudniowe rekolekcje, które mają pomóc w dobrym przeżyciu tego czasu. W wielu kościołach zachował się zwyczaj ustawiania krzyża, przy którym można klęknąć i ucałować rany Chrystusa. Zwykle stoją przy nim świece i kwiaty. Zmiany następują także w Liturgii Godzin. W Godzinie Czytań w niedziele nie odmawia się hymnu "Ciebie, Boga, wysławiamy". W formułach rozpoczynających każdą Godzinę oraz w kilku innych częściach (np. responsoriach) opuszcza się radosne "Alleluja". www.brewiarz.pl Nazwa obchodzonego 2 lutego święta wywodzi się od dwóch terminów greckich: Hypapante oraz Heorte tou Katharismou, co oznacza święto spotkania i oczyszczenia. Oba te święta były głęboko zakorzenione w tradycji Starego Testamentu. Na pamiątkę ocalenia pierworodnych synów Izraela podczas niewoli egipskiej każdy pierworodny syn u Żydów był uważany za własność Boga. Dlatego czterdziestego dnia po jego urodzeniu należało zanieść syna do świątyni w Jerozolimie, złożyć go w ręce kapłana, a następnie wykupić za symboliczną opłatą 5 syklów. Równało się to zarobkowi 20 dni (1 sykl albo szekel to 4 denary lub drachmy, czyli zapłata za 4 dni pracy robotnika niewykwalifikowanego). Równocześnie z obrzędem ofiarowania i wykupu pierworodnego syna łączyła się ceremonia oczyszczenia matki dziecka. Z tej okazji matka była zobowiązana złożyć ofiarę z baranka, a jeśli jej na to nie pozwalało zbyt wielkie ubóstwo - przynajmniej ofiarę z dwóch synogarlic lub gołębi. Fakt, że Maryja i Józef złożyli synogarlicę, świadczy, że byli bardzo ubodzy. Święto Ofiarowania Pańskiego przypada czterdziestego dnia po Bożym Narodzeniu. Jest to pamiątka ofiarowania Pana Jezusa w świątyni jerozolimskiej i dokonania przez Matkę Bożą obrzędu oczyszczenia. Kościół wszystkim ważniejszym wydarzeniom z życia Chrystusa daje w liturgii szczególnie uroczysty charakter. Święto Ofiarowania Pana Jezusa należy do najdawniejszych, gdyż było obchodzone w Jerozolimie już w IV w., a więc zaraz po ustaniu prześladowań. Dwa wieki później pojawiło się również w Kościele zachodnim. Tradycyjnie dzisiejszy dzień nazywa się dniem Matki Bożej Gromnicznej. W ten sposób uwypukla się fakt przyniesienia przez Maryję małego Jezusa do świątyni. Obchodom towarzyszyła procesja ze świecami. W czasie Ofiarowania starzec Symeon wziął na ręce swoje Pana Jezusa i wypowiedział prorocze słowa: "Światłość na oświecenie pogan i na chwałę Izraela" (Łk 2, 32). Według podania procesja z zapalonymi świecami była znana w Rzymie już w czasach papieża św. Gelazego w 492 r. Od X w. upowszechnił się obrzęd poświęcania świec, których płomień symbolizuje Jezusa - Światłość świata, Chrystusa, który uciszał burze, był, jest i na zawsze pozostanie Panem wszystkich praw natury. Momentem najuroczystszym apoteozy Chrystusa jako światła, który oświeca narody, jest podniosły obrzęd Wigilii Paschalnej - poświęcenie paschału i przepiękny hymn Exultet. W Kościele Wschodnim dzisiejsze święto (należące do 12 najważniejszych świąt) nazywane jest Spotkaniem Pańskim (Hypapante), co uwypukla jego wybitnie chrystologiczny charakter. Prawosławie zachowało również, przejęty z religii mojżeszowej, zwyczaj oczyszczenia matki po urodzeniu dziecka - po upływie 40 dni od porodu (czyli po okresie połogu) matka po raz pierwszy przychodzi do cerkwi, by w pełni uczestniczyć w Eucharystii. Ślad tej tradycji był kultywowany w Kościele przedsoborowym - matka przychodziła "do wywodu" i otrzymywała specjalne błogosławieństwo; było to praktykowane zazwyczaj w dniu chrztu dziecka i - tak jak wówczas także chrzest - poza Mszą św. Zwyczaj ten opisał Reymont w "Chłopach". W Polsce święto Ofiarowania Pana Jezusa ma nadal charakter wybitnie maryjny (do czasów posoborowej reformy Mszału w 1969 r. święto to nosiło nazwę "Oczyszczenia Maryi Panny" - "In purificatione Beatae Mariae Virginis"). Polacy widzą w Maryi Tę, która sprowadziła na ziemię niebiańskie Światło i która nas tym Światłem broni i osłania od wszelkiego zła. Dlatego często brano do ręki gromnice, zwłaszcza w niebezpieczeństwach wielkich klęsk i grożącej śmierci. Niegdyś wielkim wrogiem domów w Polsce były burze, a zwłaszcza pioruny, które zapalały i niszczyły domostwa, przeważnie wówczas drewniane. Właśnie od nich miała strzec domy świeca poświęcona w święto Ofiarowania Chrystusa. Zwykle była ona pięknie przystrajana i malowana. W czasie burzy zapalano ją i stawiano w oknach, by prosić Maryję o ochronę. Gromnicę wręczano również konającym, aby ochronić ich przed napaścią złych duchów. Ze świętem Matki Bożej Gromnicznej kończy się w Polsce okres śpiewania kolęd, trzymania żłóbków i choinek - kończy się tradycyjny (a nie liturgiczny - ten skończył się świętem Chrztu Pańskiego) okres Bożego Narodzenia. Dzisiejsze święto zamyka więc cykl uroczystości związanych z objawieniem się światu Słowa Wcielonego. Liturgia po raz ostatni w tym roku ukazuje nam Chrystusa-Dziecię. Od 1997 r. 2 lutego Kościół powszechny obchodzi ustanowiony przez św. Jana Pawła II Dzień Życia Konsekrowanego, poświęcony modlitwie za osoby, które oddały swoje życie na służbę Bogu i ludziom w niezliczonych zakonach, zgromadzeniach zakonnych, stowarzyszeniach życia apostolskiego i instytutach świeckich. Pamiętajmy o nich w podczas naszej dzisiejszej modlitwy na Eucharystii. www.brewiarz.pl Uroczystość Bożego Narodzenia wywodzi swój początek z Jerozolimy. Ustalił się tam zwyczaj, że patriarcha udawał się z Jerozolimy w procesji do Betlejem, odległego o ok. 8 km. W Grocie Narodzenia odprawiał w nocy Mszę świętą. W Rzymie święto Bożego Narodzenia dnia 25 grudnia obchodzono od wieku IV. Kronikarz rzymski, Filokales, w swoim kalendarzu pod rokiem 354 zaznacza: Natus Christus in Betleem Judea (Narodził się Chrystus w Betlejem Judzkim). Z tego także czasu mamy fragment homilii papieża św. Liberiusza (+ 366) na Boże Narodzenie. Najdawniejsza wzmianka o tym święcie w Kościele syryjskim pochodzi od św. Jana Chryzostoma. W swoim kazaniu z dnia 25 grudnia 380 roku tenże święty jako młody wówczas kapłan oznajmia wiernym z radością, że po raz pierwszy będzie w antiocheńskiej katedrze obchodzone to święto. Z tej właśnie uroczystości zachowało się jego kazanie. W tymże wieku IV uroczystość Bożego Narodzenia spotykamy w Jerozolimie, w Antiochii, w Konstantynopolu, w Rzymie i w Hiszpanii. Po Mszy świętej, odprawionej w Betlejem o północy, powracano do Jerozolimy i odprawiano drugą Mszę świętą w godzinach porannych w kościele Zmartwychwstania Pańskiego. Wreszcie, aby dać pełny upust radości, odprawiano w godzinach południowych trzecią Mszę świętą w kościele katedralnym. W Rzymie zwyczaj ten znany był już za czasów papieża św. Grzegorza I Wielkiego (+ 604). Odprawiano tam nocą pasterkę przy żłóbku Chrystusa w bazylice Matki Bożej Większej; drugą Mszę świętą w godzinach porannych w kościele Zmartwychwstania, gdzie miał rezydencję swoją przedstawiciel cesarza wschodniego; trzecią zaś koło południa w bazylice św. Piotra. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa nabożeństwa nocne należały do stałej praktyki Kościoła. Pamiątką jest dzisiejsza Pasterka. Już pierwsze słowa inwitatorium wprowadzają nas w nastrój tajemnicy: "Chrystus narodził się nam. Oddajmy Mu pokłon". Nie mniej radosnym akordem brzmią czytania i responsoria. Kościół wyraża tak wielką radość z narodzenia Pana Jezusa, że przez osiem dni (oktawa) obchodzi tę uroczystość. To jedna z dwóch istniejących w obecnym kalendarzu liturgicznym oktaw - drugą jest Oktawa Wielkanocy. Chrystus narodził się w Betlejem Judzkim. Jest bowiem jeszcze Betlejem, leżące w Galilei, w pobliżu Nazaretu (12 km na północ), dzisiaj Beit Lahm, wymieniane już w księgach: Jozuego (Joz 19, 15) i Sędziów (Sdz 12, 8. 10). Betlejem Judzkie natomiast leży ok. 8 km na południe od Jerozolimy. Wymieniane jest również kilkanaście razy w Starym Testamencie oraz w dokumentach pozabiblijnych. W Betlejem urodził się i został namaszczony na króla Izraela Dawid. Dlatego św. Łukasz nazywa Betlejem "miastem Dawidowym" (Łk 2, 4-5). Miasto liczy obecnie kilkanaście tysięcy ludzi, przeważnie Arabów. Za czasów Pana Jezusa osada liczyła ok. 1000 mieszkańców. Betlejem leży na wysokości 770 m na dwóch wzgórzach, otoczonych malowniczymi dolinami. Według świadectwa bardzo wczesnego, bo z wieku II (św. Justyn) Pan Jezus narodził się w grocie skalnej. Dzisiaj jeszcze można je spotkać na zboczu gór, ogrodzone na zewnątrz murem z małą bramą i oknem, gdzie wewnątrz żyje cała uboga rodzina wraz z inwentarzem. Św. Hieronim (+ ok. 420) zamieszkał na stałe w Betlejem w pobliżu groty narodzenia, gdzie założył klasztor. Pisze on, że cesarz Hadrian w wieku II na miejscu narodzenia Pańskiego wprowadził kult bożka Adonisa. To trwało ok. 180 lat. Dopiero cesarzowa św. Helena w 326 roku nad grotą Narodzenia Pana Jezusa wystawiła bazylikę. Biskup Euzebiusz z Cezarei (+ 340) pisze o tym jako pierwszy. W roku 333 opisał tę bazylikę pielgrzym z francuskiego miasta Bordeaux. Kiedy zaś świątynia uległa spaleniu, cesarz Justynian I jeszcze piękniej ją odbudował (w. VI). Pewne zmiany wprowadzili do bazyliki krzyżowcy i taką pozostała po nasze czasy. Grota narodzenia znajduje się pod prezbiterium. We wnętrzu groty są dwa ołtarze: jeden jest na miejscu narodzenia. Pod nim można oglądać gwiazdę z napisem łacińskim: Hic de Maria Virgine Christus natus est (Tu z Maryi Panny narodził się Chrystus). Drugi ołtarz stoi na miejscu żłóbka, który przeniesiony został według podania do Rzymu do bazyliki Matki Bożej Większej. Przy ołtarzu żłóbka katolicy odprawiają w dzień i w noc Msze święte o Bożym Narodzeniu. Jak świadczą o tym gwiazda i napis, miejsce to należało kiedyś do katolików. Jednak w roku 1634 sułtan Murat IV przyznał wszystkie miejsca święte w Palestynie prawosławnym Grekom. Wprawdzie dzięki interwencji państw katolicy odzyskali ponownie prawa do tychże miejsc, ale w wieku XIX, kiedy Rosja carska pokonała Turków, miejsca święte, także grotę narodzenia Chrystusa, oddała ponownie prawosławnym Grekom. Tajemnica Bożego Narodzenia kryje prawdę o tym, że Syn Boży stał się człowiekiem, aby w ciele ludzkim dokonać zbawienia rodzaju ludzkiego za grzech Adama i za grzechy jego potomków: "A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas". Nie przestając być Bogiem, Syn Boży stał się człowiekiem. Jako Bóg jest wieczny, nieskończony, wszechobecny i wszechmocny. Jako człowiek jest ograniczony czasem, przestrzenią i mocą. Jako Bóg jest Panem śmierci. Jako człowiek jest jej poddany. Przez unię osobową (hipostatyczną) Syn Boży połączył w sobie dwie natury: Boską i ludzką, tak że zachowały one swoją odrębność w swojej Osobie Bożej. W swojej naturze Bożej Syn Boży, Słowo odwieczne, nie miał nigdy początku, jest wieczny. W naturze swojej ludzkiej, którą przyjął z dziewiczego ciała Maryi, rozpoczął istnienie w pierwszym roku naszej ery i otrzymał imię Jezus. Na soborze w Chalcedonie w 451 roku, występując przeciwko Eutychesowi, jeszcze dokładniej określono, na czym polega tajemnica wcielenia i narodzenia Syna Bożego: "Wyznajemy wszyscy jednozgodnie, że jeden i ten sam jest Jezus Chrystus, pełen i doskonały również w człowieczeństwie. Prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek - z ciałem i duszą rozumną. Współistotny z Ojcem według Bóstwa i współistotny z nami, ludźmi, według człowieczeństwa... Przed wiekami zrodzony z Ojca według natury Bożej, w ostatnich zaś czasach zrodzony jako człowiek dla naszego zbawienia przez Maryję Dziewicę, Bożą Rodzicielkę...". Ze świętami Narodzenia Pańskiego wiąże się bardzo wiele zwyczajów: Żłóbek. Podanie głosi, że żłóbek Pana Jezusa został już w wieku V przeniesiony z Betlejem do Rzymu i umieszczony w bazylice Matki Bożej Większej. Na tę pamiątkę co roku pasterkę odprawiano w Rzymie w tymże kościele przy żłóbku Chrystusa. Najpierw we Włoszech w uroczystość Bożego Narodzenia zaczęto wystawiać żłóbki na tle grot, dołączając do figur Świętej Rodziny aniołów i pasterzy. Jednak do rozpowszechnienia zwyczaju budowania żłóbków i szopek najbardziej przyczynił się św. Franciszek i jego synowie duchowi. Najsłynniejsze są szopki toskańskie, sycylijskie i neapolitańskie. W Polsce głośne są szopki krakowskie, prawdziwe arcydzieła sztuki ludowej. Co roku urządza się ich wystawę na Rynku Głównym w Krakowie przy pomniku Adama Mickiewicza. Jasełka. Od żłóbków łatwo było przejść w średniowieczu do przedstawień teatralnych: początkowo odprawianych po kościołach w formie bardzo prostej jako ilustracja tekstów ewangelicznych, aż po bogato rozbudowane sceny teatralne. Misteria te cieszyły się zawsze wielkim powodzeniem. W wieku XVIII rozpowszechnił się na dworach zwyczaj urządzania jasełek kukiełkowych. Kolędy. Ten obyczaj wywodzi się od rzymskich kolęd styczniowych, związanych ze świętem odradzającego się słońca. W swej pierwotnej szacie było to życzenie pomyślności w domu i w gospodarstwie. Nie ma narodu katolickiego, który by nie miał własnych kolęd. Gdyby je zebrać wszystkie w całości, powstałoby kilka pokaźnych tomów o bardzo bogatej treści i melodii. Polska należy do krajów, posiadających w swoim dorobku kulturalnym i folklorystycznym ponad 500 kolęd, co stanowi swoisty rekord. Choinka. Zwyczaj to dawny, pochodzący jeszcze z czasów pogańskich, a rozpowszechniony zwłaszcza wśród ludów germańskich. W dniach przesilenia: zimy i nocy, kiedy to dnie stawały się coraz dłuższe, zawieszano u sufitu mieszkań gałązki: jemioły, jodły, świerku czy sosny jako symbol zwycięstwa życia nad śmiercią, dnia nad nocą, światła nad ciemnością. Kościół chętnie ten zwyczaj przejął jako zapowiedź i znak, jako typ i figurę Jezusa Chrystusa. On był dla rodzaju ludzkiego prawdziwym rajskim drzewem żywota. Na drzewie krzyża dokonał On naszego zbawienia. Na drzewku zawieszamy światła, gdyż Chrystus tak często siebie nazywał światłem. Zawieszamy na drzewku łakocie i ozdoby, aby w ten sposób przypomnieć dobrodziejstwa odkupienia. Zwyczaj ten rozpowszechnił się dzisiaj niemal na całym świecie. W święta Bożego Narodzenia wystawia się choinki w kościołach i w domach, na placach i w oknach wystawowych. Narodziny Chrystusa Życzenia i podarki. W wielu krajach jest to tak powszechny zwyczaj, że na jednego mieszkańca przypada przeciętnie kilkanaście kart świątecznych z życzeniami. Posyła się je nawet najbliższym sąsiadom. Łącznie w całym świecie liczba kart świątecznych dochodzi do miliardów. Nie mniej powszechny jest zwyczaj obdarowywania się w święta Bożego Narodzenia prezentami. Zwyczaj to bardzo dawny, sięgający czasów starożytnych, który łączono z nowym rokiem. Jest to piękny symbol zbratania i miłości. Największy powód do radości mają w święta Bożego Narodzenia dzieci. Chrystus bowiem zjawił się w postaci dziecka. Dlatego przede wszystkim dzieci czekają na podarki i prezenty gwiazdkowe. Zwyczajem świąt Bożego Narodzenia jest również składanie sobie wzajemnie wizyt. Dawniej, gdy święta trwały kilka dni, w pierwszym dniu dobry obyczaj nakazywał spędzać je w zaciszu domowym wśród najbliższych. Dopiero w drugi dzień Świąt szło się w odwiedziny do krewnych i przyjaciół. Wigilia. Przyjęła się w Polsce w wieku XVIII, stała się powszechną tradycją w wieku XX. Stół zaścielał biały obrus, przypominający ołtarz i pieluszki Pana, pod nim układano siano - dla przypomnienia sianka, na którym spoczywało Boże Dziecię. Jeśli ktoś z rodziny w tym roku przeniósł się do wieczności, zostawiano i dla niego pełne nakrycie. Wierzono bowiem, że w tajemnicy świętych obcowania dusze naszych bliskich w tak uroczystej chwili przeżywają radość Bożego Narodzenia wraz z nami. Dawano również osobną zastawę dla gościa, który w wieczór wigilijny mógł się przypadkowo zjawić. Tego bowiem wieczoru nie mógł nikt być samotny czy głodny. Zwyczajem było również, że cały dzień obowiązywał post ścisły. W czasie wigilii dawano tylko potrawy postne, w liczbie nieparzystej, ale tak różnorodne, by były wszystkie potrawy, jakie się zwykło dawać w ciągu roku. Pan domu lub najstarszy rozpoczynał wieczerzę modlitwą. Potem czytano opis narodzenia Pańskiego z Ewangelii św. Łukasza (rozdz. 2). Następnie po krótkim przemówieniu każdy z domowników brał opłatek do ręki i wspólnie składano sobie życzenia. Z tej okazji także przepraszano się wzajemnie i darowywano sobie urazy. Opłatek jest symbolem Eucharystii, Chleba anielskiego, który w Pasterce wszyscy przyjmują. Tak więc Chrystus narodzony jednoczy wszystkich swoich wyznawców. Opłatek, być może, pochodzi od eulogiów pierwszych wieków, czyli od chlebów błogosławionych w czasie Mszy świętej, jak to jest w zwyczaju jeszcze dzisiaj u prawosławnych. Po złożeniu sobie życzeń uczestnicy wigilii zabierają się do uczty, po której każdy udaje się do choinki, pod którą znajduje dla siebie prezent gwiazdkowy. Ucztę kończą kolędy, które śpiewa się do Pasterki. Dla podkreślenia, że zwierzęta były również obecne przy Bożym Narodzeniu i spełniały swoją rolę, karmiło się je opłatkiem kolorowym dla odróżnienia od białego, którym dzielili się ludzie. Panowało również w Polsce przekonanie, że zwierzęta w tę błogosławioną noc raz w roku mają przywilej mówić do siebie ludzką mową. www.brewiarz.pl Adwent (z łac. adventus - przyjście, przybycie) to okres w roku liturgicznym, który rozpoczyna się od I Nieszporów niedzieli po sobocie XXXIV tygodnia Okresu Zwykłego, a kończy przed I Nieszporami uroczystości Narodzenia Pańskiego w wieczór 24 grudnia. Trwa od 23 do 28 dni i obejmuje cztery kolejne niedziele przed 25 grudnia. Stanowi pierwszy okres w każdym nowym roku liturgicznym. Adwent składa się z dwóch odrębnych okresów: 1. czasu, w którym kierujemy nasze serca ku oczekiwaniu powtórnego przyjścia Jezusa w chwale na końcu czasów (okres od początku Adwentu do 16 grudnia włącznie); 2. czasu bezpośredniego przygotowania do uroczystości Narodzenia Pańskiego, w której wspominamy pierwsze przyjście Chrystusa na ziemię. Teksty liturgiczne Adwentu ukazują postacie Starego i Nowego Testamentu, przez których życie i działalność Bóg zapowiadał i przygotowywał świat na przyjście Jego Syna: Maryję, Jana Chrzciciela, Izajasza. Adwent to czas radosnego oczekiwania na spotkanie z Panem i przygotowania się do niego przez pokutę i oczyszczenie. Dlatego Kościół zachęca do udziału w rekolekcjach, przystąpienia do sakramentu pokuty i pojednania. Adwent nie jest jednak w sensie ścisłym czasem pokuty, tak jak na przykład Wielki Post. Jak czytamy w "Ogólnych normach roku liturgicznego i kalendarza" z 1969 r.: "Adwent ma podwójny charakter. Jest okresem przygotowania do uroczystości Narodzenia Pańskiego, przez który wspominamy pierwsze przyjście Syna Bożego do ludzi. Równocześnie jest okresem, w którym przez wspomnienie pierwszego przyjścia Chrystusa kieruje się dusze ku oczekiwaniu Jego powtórnego przyjścia na końcu czasów. Z obu tych względów Adwent jest okresem pobożnego i radosnego oczekiwania". W czasie całego Adwentu, poza niedzielami i uroczystością Niepokalanego Poczęcia NMP (8 grudnia), odprawiane są Roraty. Ta bardzo dawna tradycja jest nadal w Polsce kultywowana. Roraty to Msze ku czci Najświętszej Maryi Panny, odprawiane wczesnym rankiem. Ich nazwa pochodzi od łacińskich słów pieśni często śpiewanej na ich początku - Rorate caeli desuper (Spuśćcie rosę, niebiosa). W czasie Rorat przy ołtarzu znajduje się dodatkowa, ozdobna świeca - symbolizuje ona obecność Maryi. .. Zwornikiem wszystkich tekstów liturgii adwentowej obydwu części jest czytanie księgi proroka Izajasza. Czytanie to obrazuje tęsknotę za wyczekiwanym Mesjaszem. Pierwsze ślady obchodzenia Adwentu spotykamy w IV w. między innymi w liturgii galijskiej i hiszpańskiej. Z pewnością Adwent nie istniał, dopóki nie ustalono stałej daty świąt Narodzenia Pańskiego. Została ona wyznaczona dopiero w II połowie IV wieku. W Hiszpanii pierwsze wzmianki o przygotowaniu do obchodu Narodzenia Pańskiego (choć nie jest ono określane mianem Adwentu) pochodzą z roku 380. Kanon 4 synodu w Saragossie, który odbył się w tym roku, poleca wiernym, aby od dnia 17 grudnia do Epifanii (6 stycznia) gorliwie gromadzili się w kościele, nie opuszczając ani jednego dnia. W tradycji gallikańskiej Adwent miał charakter pokutny i ascetyczny (post, abstynencja, skupienie), co wspomina św. Hilary (+ 367). W V w. biskup Tours, Perpetuus, wprowadził w Galii obowiązek postu w poniedziałki, środy i piątki w okresie od dnia św. Marcina (11 listopada) do Narodzenia Pańskiego. W Rzymie okres przygotowania do Narodzenia Pańskiego został wprowadzony dopiero w drugiej połowie VI wieku. Adwent miał tu charakter liturgicznego przygotowania na radosne święta Narodzenia Pańskiego, ze śpiewem Alleluja, Te Deum laudamus, z odpowiednim doborem czytań i formularzy, bez praktyk pokutnych. Od czasów św. Grzegorza Wielkiego (590-604) Adwent w Rzymie obejmował już 4 tygodnie. Był to czas bezpośredniego, liturgicznego przygotowania na obchód pamiątki historycznego przyjścia Chrystusa. Na początku IX w. Adwent nabiera także charakteru eschatologicznego - staje się czasem przygotowania na ostateczne przyjście Chrystusa. W wyniku połączenia tradycji gallikańskiej i rzymskiej ukształtował się Adwent, jaki przeżywamy do dziś - liturgicznie rzymski, a ascetycznie gallikański (kolor fioletowy, bez Gloria). Formę tę rozpowszechniały klasztory benedyktyńskie i cysterskie. W XIII w. znana ona była już w całym Kościele, do czego przyczyniły się nowe zakony, zwłaszcza franciszkanie. III Niedziela Adwentu jest nazywana Niedzielą Różową lub - z łaciny - Niedzielą GAUDETE. Nazwa ta pochodzi od słów antyfony na wejście: "Gaudete in Domino", czyli "Radujcie się w Panu". Szaty liturgiczne mogą być - wyjątkowo - koloru różowego, a nie, jak w pozostałe niedziele Adwentu, fioletowe. Teksty liturgii tej niedzieli przepełnione są radością z zapowiadanego przyjścia Chrystusa i z odkupienia, jakie przynosi. Warto pamiętać, że oprócz Niedzieli Gaudete jest jeszcze tylko jedna okazja do używania szat liturgicznych koloru różowego - jest nią Niedziela LAETARE - IV Niedziela Wielkiego Postu. www.brewiarz.pl Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść: " Królestwo niebieskie podobne będzie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie oblubieńca. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się oblubieniec opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: "Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie". Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: "Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną". Odpowiedziały roztropne: "Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie". Gdy one szły kupić, nadszedł oblubieniec. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną i drzwi zamknięto. W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: " Panie, panie, otwórz nam ". Lecz on odpowiedział: "Zaprawdę powiadam wam, nie znam was". Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny". Mt 25, 1-13 Rozpoczęliśmy już 32 tydzień zwykły w roku liturgicznym. Za dwa tygodnie Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata. A to znak, że rok liturgiczny w Kościele dobiega końca. W związku z tym w liturgii słowa coraz częściej czytamy i rozważamy teksty biblijne o charakterze eschatologicznym. Usłyszana w niedzielę przypowieść o pannach roztropnych i nierozsądnych, czy jak wolą niektórzy mądrych i głupich, również niesie w sobie odwołanie do czasów ostatecznych. Roztropność pięciu bohaterek przypowieści przejawia się w ich należytym przygotowaniu na przyjście pana młodego. Oprócz lamp zabrały one ze sobą również oliwę i tak zaopatrzone wyszły mu na spotkanie. Nierozsądne panny nie wzięły ze sobą oliwy, która przecież jest "pokarmem" dla światła lampy. Szukając możliwości jej zdobycia rozminęły się z tym, którego oczekiwały i nie zostały wpuszczone na ucztę. Słyszą dramatyczne słowa wypowiedziane przez pana młodego: nie znam was, co oznacza, odwołując się do biblijnego znaczenia czasownika "znać", że pan młody nie ma z nimi nic wspólnego. Roztropność jest jedną z cnót ludzkich. Cnoty ludzkie, zwane też moralnymi (roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie i męstwo) mają zarządzać postępowaniem człowieka zgodnie z rozumem i wiarą. Aby je w sobie wykształcić potrzeba wysiłku ze strony człowieka. Za "woźnicę" wszystkich cnót uważa się właśnie roztropność. W Katechizmie Kościoła Katolickiego (pkt 1806) możemy przeczytać, że cnota ta "uzdalnia rozum praktyczny do rozeznawania w każdej okoliczności naszego prawdziwego dobra i do wyboru właściwych środków do jego pełnienia". Tekst ten potwierdza tezę, że "cel nie uświęca środków". Do realizacji dobra potrzeba podjęcia właściwych środków, najlepszych środków spośród dostępnych. "Dzięki tej cnocie bezbłędnie stosujemy zasady moralne do poszczególnych przypadków i przezwyciężamy wątpliwości odnośnie do dobra, które należy czynić, i zła, którego należy unikać". Niedzielna przypowieść, odczytana w sposób alegoryczny, pokazuje, że celem życia człowieka jest spotkanie z Chrystusem. I nie tylko to ostateczne, ale także to doczesne. Jezus żyje i możemy się z Nim spotykać również dzisiaj. Ale pragnieniem Boga jest, by to bosko-ludzkie spotkanie rozciągnąć w wieczność. Aby to boskie marzenie mogło się spełnić potrzeba wysiłku współpracy z łaską Bożą ze strony człowieka. A temu sprzyja życie cnotliwe. Bo człowiek cnotliwy to człowiek mocny i silny, który wypracował w sobie trwałe postawy do czynienia dobra. To ktoś, kto jest odpowiednio przygotowany na różne okoliczności swojego życia, by w każdej sytuacji odpowiedzieć na Boże wezwanie, wezwanie do życia dobrego i pięknego, wezwanie do życia wiecznego. Ks Grzegorz Perzyna Wspominamy często Jana Pawła Il w Polsce, a zwłaszcza Jego modlitwę do Ducha Świętego na Placu Zwycięstwa w Warszawie. Szliśmy wtedy szczęśliwi na spotkanie z Nim, śpiewając głośno: "Czy wy wiecie że my mamy Papieża, który z Polski Ludowej jest" . Podczas uroczystości stałem blisko krzyża, ponieważ miałem się dowiedzieć od organizatorów, czy będę mógł wieczorem zjawić się w Kurii, aby osobiście wręczyć Ojcu Świętemu fotografię zamieszczoną w tym artykule. Wprawdzie widywałem Go już wcześniej, ale jako Kardynała, który. odprawiał Msze Święte dla niewielkich grup taterników udających się na wyprawy zagraniczne ( a kiedy został Papieżem, tradycje takich Mszy Świętych kontynuował Kardynał Macharski ) . Co innego jednak być blisko Papieża - Polaka. Wręczając fotografię, opowiedziałem szczegóły dotyczące kapliczki: znajduje się ona na Antarktydzie (na Wyspie King George, w Polskiej Stacji im. Henryka Arctowskiego) . Rzeźbę przedstawiającą Św. Józefa, patrona dobrej śmierci wykonał Krzysztof Zubek, góral z Zakopanego, a ja obudowę kapliczki. Wybór figurki tego Świętego spowodowany był tym, że już w czasie budowy naszej stacji natrafiliśmy na płachtę namiotową po dziewięcioosobowej ekipie brytyjskiej, która zaginęła w 1959 roku. Ekipy terenowe często pracowały na krawędzi ryzyka życia i dlatego takich smutnych miejsc było w pobliżu kilka: pięcioosobowa grupa polarników z Argentyny, którzy nagle zniknęli w szczelinach; czy też cztery mogiły uczestników wyprawy brytyjskiej (dwóch zmiażdżyła kamienista lawina podczas odwilży i dwóch, którzy idąc czapą lodowca spadli w szczeliny - jak ustaliliśmy - około 80 m na lodowe żyletki, nic więc dziwnego, że ich mogiły były tylko symboliczne, bo resztki ciał można było wyłącznie przenieść do puszek). Pecha i jednocześnie szczęście, połączone z doświadczeniem nabytym w wyprawach wysokogórskich, miało też wielu z nas. Przed wyjściem w teren przychodziliśmy więc często do Św. Józefa, prosząc Go o opiekę, a po powrocie dziękowaliśmy za nią. Dlatego stał się On naszym patronem. I jeszcze jeden powód, dla którego powstała ta kapliczka, a mianowicie - Polak to katolik, a katolicy powinni gromadzić się razem na wspólnej modlitwie. Dlatego w Polsce jest tak dużo przydrożnych kapliczek. Na fotografii widać świeczki, a to dlatego, że przychodzili do niej też inni uczestnicy wyprawy, zwłaszcza w okresie różnych Świąt. Kapliczkę umocowaliśmy w 1978 roku na fragmencie starego czopu wulkanicznego, tuż przy brzegu, gdzie znajdował się pomost. I kiedy odwiedzały nas inne ekipy polarne, to musiały one na samym wstępie zobaczyć, że Polska znajduje się wprawdzie w tzw. bloku komunistycznym ( z nakazu "dobrej woli" ),ale ludzie nie muszą być komuchami. Powitania polarników z USA, Chile i Argentyny pod kapliczką przełamywały niechęć. Kiedyś przyjechali na King George Rosjanie i w drodze do swojej bazy odwiedzili naszą ekipę. Kapliczkę widzieli, ale oficjalnie jej nie zauważyli. Jeden z nich, będąc w moim pokoju, gdy zobaczył na drewnie kolorową ikonę Matki Bożej z Częstochowy - nie wytrzymał i powiedział do mnie, jak to możliwe, aby pracownik naukowy wierzył w Boga ? Wymieniłem mu więc nazwiska kilka laureatów Nagrody Nobla, którzy wierzyli w Boga, dodając: "A o Pawłowie chyba słyszałeś 7" No oczywiście, to nasz wielki uczony I "A widzisz I on wszystkie pieniądze z otrzymanej nagrody Nobla, przeznaczył na renowację zniszczonych po rewolucji cerkwi". Gryszi bardzo było to nie w smak, zasępił się, ale powesel, gdy stwierdził - no, ale on już był stary ! Miałem bardzo ograniczony czas spotkania z ojcem Świętym w 1979 roku, chociaż widziałem, że dobrze zna problemy takich wypraw jak nasze i chętnie dłużej by posłuchał. Dostałem na pożegnanie flakonik z wodą święconą do poświęcenia naszej kapliczki i zapewnienie o wstawiennictwie modlitewnym. Kapliczkę poświęciłem w Wielką sobotę 1980 roku podczas zamieci, bo zima nadciągnęła tego kwietnia już wyjątkowo mroźna i śnieżna. W ciągu 18 miesięcy pobytu na kolejnej wyprawie mieliśmy bardzo trudne i zmienne warunki atmosferyczne. Było kilka takich huraganów, że fruwały fragmenty dachów i zgiął się nawet metalowy maszt radiowy. Przypadło mnie kiedyś w udziale prowadzić do bazy kilkuosobową grupę podczas zadymki, gdzie widoczność sięgała do 15 m przez ponad 20 km. I przeszliśmy bez wypadku między szczelinami. Innym razem, w czasie huraganowego wiatru, musieliśmy przejść po łamiącym się lodzie na zatoce 15 - 18 km. Przed zejściem z brzegu i zaprzęgnięciem się do sań, przeżegnaliśmy się i wyrwało mi się: "Oj ! Święty Janie Pawle Il módl się za nami, bo..., a kolega dodał- bo chyba nie dojedziemy, a życie jest piękne". Mieliśmy jeszcze kilka takich ekstremalnych chwil i nikomu nic się nie stało ! Po pokonaniu podobnych zagrożeń, zawsze przychodziło mnie do głowy to spotkanie w Kurii, gdzie usłyszałem o zapewnieniu Ojca Świętego, że będzie nad nami czuwał poprzez polecenie nas Bogu podczas modlitwy. Jego skuteczna opieka modlitewna utrwaliła w nas przekonanie, że troszczy się o nas Święty człowiek i dlatego w dowód wdzięczności, nazwaliśmy niezbadany fragment północno - zachodniej części wyspy w 1981 roku: Joannes Paulus Il Coast. Publikacja, w której była zawarta ta informacja, ukazała się 1984 roku. Stąd wniosek, że podczas rządów komunistycznych żyli w Polsce pracownicy naukowi, którzy nie wahali się demonstrowania publicznie swej wiary. Zmieniły się czasy ! Już nie trzeba się wstydzić swojej wiary, a kapliczka zawieszona w dalszym ciągu wita przybyłych do Stacji im. Henryka Arctowskiego i chyba patronuje jej Święty Papież Jan Paweł Il . Bolesław Bolo Od przeszło tysiąca lat pierwszy dzień listopada poświęcony jest Wszystkim Świętym, których Kościół czci w jednej uroczystości. Tego dnia na nowo można ożywić w sobie pragnienie świętości i dołączenia do tego szacownego grona, które już cieszy się oglądaniem Boga twarzą w twarz. To Kościół chwalebny, jak zwykło go się określać. Kościół, który stoi przed Bogiem i korzysta z daru zbawienia wysłużonego przez Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. To grono Świętych nie pozostaje jednak odłączone od Kościoła pielgrzymującego, czyli wiernych, którzy jeszcze w doczesności, współpracując z łaską Bożą, przez m.in. wierność swoim codziennym obowiązkom "wykuwają" swoją świętość. Pielgrzymi zdążający do niebieskiej Ojczyzny mogą liczyć na wsparcie swoich braci i sióstr, którzy poprzedzili ich w tej drodze wiary, pozostając z nimi w niezwykłej duchowej łączności. Zwyczaj proszenia o duchowe wsparcie Świętych jest bardzo stary i sięga pierwszych wieków chrześcijaństwa. Członkowie gmin chrześciajńskich prosili o wstawiennictwo męczenników, którzy oddali swoje życie za wiarę. Z czasem został on rozciągnięty na pozostałych Świętych Wyznawców Chrystusa.Ta praktyka pozwala dostrzec także naturę Kościoła. Śmierć biologiczna nie jest w stanie zerwać duchowych więzów łączących członków Mistycznego Ciała Chrystusa, czyli Kościoła. Ukazuj to także siłę tych więzów, które przecież zakotwiczone są w samym Bogu. Drugi dzień listopada poświęcony jest wszystkim Wiernym Zmarłym. W pamięci przywołujemy tych wszystkich, którzy jeszcze potrzebują oczyszczenia, by móc stanąć przed Bogiem w "weselnej szacie". Już "widzą" radość zbawionych, ale sami jeszcze nie mogą do nich dołączyć. Cierpią, przeżywając czyśćcowe katusze. Wsparcie mogą otrzymać od wiernych Kościoła pielgrzymującego, którzy ofiarując im swoje modlitwy oraz posty mogą skrócić ich duchowe cierpienia. Jeszcze raz uwypukla się siła duchowych więzów członków Kościoła. Choć kościelnym zwyczajem jest używać nazw Kościół Chwalebny, Pielgrzymujący czy też Cierpiący (ten w czyśćcu), to wszystkie odnoszą się do tego samego Kościoła, ponieważ jeden jest Kościół, ten Chrystusowy, święty, powszechny i apostolski. Kościół, w którym poszczególni członkowie złączeni są ze sobą tak silnymi więzami, że nawet śmierć nie jest w stanie ich rozerwać. Jak napisał autor Pieśni nad pieśniami: jak śmierć potężna jest miłość i wody wielkie nie zdołąją jej ugasić (zob. Pnp 8, 6n). Bożej miłości nie ugasi nic! Pomoc Potrzebującym! Przez pierwsze dwa dni listopada zwykliśmy odwiedzać groby naszych bliskich zmarłych. Uprzątnięcie rodzinnych mogił, postawienie kwiatów na płytach nagrobnych, zapalenie zniczy - to znany nam dobrze z własnego doświadczenia rytuał związany z przeżywaniem Uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Wszystkich Wiernych Zmarłych. W tym roku ten zwyczaj zrealizuje się w inne dni. Ale, choć bardzo piękne i chwalebne jest wspominanie swoich bliskich zmarłych i dbanie o czystość na ich grobach, kwiaty i znicze w niczym im nie pomogą. Ten listopadowy rytuał można napełnić realną troską i konkretną pomocą okazaną naszym zmarłym. Naszym bliskim możemy ofiarować odpust zupełny, czyli darowanie wobec Boga kary doczesnej za grzechy odpuszczone już co do winy. Odpust taki otrzymuje wierny odpowiednio przygotowany po wypełnieniu pewnych określonych warunków, przez działanie Kościoła, który jako sługa odkupienia autorytatywnie rozporządza i dysponuje skarbcem zadośćuczynień Chrystusa i Świętych (Normy dotyczące odpustów N. 1). W tym roku dezycją Penitencjarii Apostolskiej "odpust zupełny dla osób nawiedzających cmentarz i modlących się, choćby tylko w myśli, za zmarłych przez poszczególne osiem dni, zwykle ustanowiony jedynie na dni od 1 do 8 listopada, dla pożytku wiernych może być przeniesiony na inne osiem dni listopada. Dni te, dowolnie wybrane przez poszczególnych wiernych, mogą być od siebie oddzielone". Ponadto "odpust zupełny związany z dniem 2 listopada, ustanowiony na Wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych dla tych, którzy pobożnie nawiedzają kościół lub kaplicę i odmawiają tam "Ojcze nasz" i "Wierzę w Boga", może być przeniesiony nie tylko na niedzielę poprzedzającą lub następującą, albo na sam dzień Uroczystości Wszystkich Świętych, ale także na inny dzień listopada, dowolnie wybrany przez poszczególnych wiernych" Więcej na stronie: Odpusty za zmarłych. Nowy dekret Penitencjarii Apostolskiej Módlmy się za naszych krewnych, przyjaciół, znajomych. Uczmy tej praktyki także młodsze pokolenia, by kiedyś one przy naszych mogiłach miały na ustach słowa modlitwy. ks Grzegorz Perzyna Kościół wspomina nie tylko oficjalnie uznanych świętych, czyli tych beatyfikowanych i kanonizowanych, ale także wszystkich wiernych zmarłych, którzy już osiągnęli zbawienie i przebywają w niebie. Widzi w nich swoich orędowników u Boga i przykłady do naśladowania. Wstawiennictwa Wszystkich Świętych wzywa się w szczególnie ważnych wydarzeniach życia Kościoła. Śpiewa się wówczas Litanię do Wszystkich Świętych, która należy do najstarszych litanijnych modlitw Kościoła i jako jedyna występuje w księgach liturgicznych (w liturgii Wigilii Paschalnej; ponadto także w obrzędzie poświęcenia kościoła i ołtarza oraz w obrzędzie święceń). Po Nieszporach lub niezależnie od nich, na cmentarzu odprawia się procesję żałobną ze stacjami. Od południa dnia Wszystkich Świętych i przez cały Dzień Zaduszny w kościołach i kaplicach publicznych można uzyskać odpust zupełny, ale tylko jeden raz. Warunki zyskania odpustu są następujące: 1) pobożne nawiedzenie kościoła lub kaplicy, 2) odmówienie "Ojcze nasz" i "Wierzę w Boga", 3) dowolna modlitwa w intencjach Ojca św., 4) Spowiedź i Komunia św. Wyjątkowo w tym roku w dniach 1-30 listopada można uzyskać odpust zupełny za nawiedzenie cmentarza pod wyżej wymienionymi warunkami. W pozostałe dni roku za nawiedzenie cmentarza pozyskuje się odpust cząstkowy. Kościół wspomina w liturgii wszystkich wierzących w Chrystusa, którzy odeszli już z tego świata, a teraz przebywają w czyśćcu. Przekonanie o istnieniu czyśćca jest jednym z dogmatów naszej wiary. Obchód Dnia Zadusznego zainicjował w 998 r. św. Odylon (+ 1048) - czwarty opat klasztoru benedyktyńskiego w Cluny (Francja). Praktykę tę początkowo przyjęły klasztory benedyktyńskie, ale wkrótce za ich przykładem poszły także inne zakony i diecezje. W XIII w. święto rozpowszechniło się na cały Kościół zachodni. W wieku XIV zaczęto urządzać procesję na cmentarz do czterech stacji. Piąta stacja odbywała się już w kościele, po powrocie procesji z cmentarza. Przy stacjach odmawiano modlitwy za zmarłych i śpiewano pieśni żałobne. W Polsce tradycja Dnia Zadusznego zaczęła się tworzyć już w XII w., a z końcem wieku XV była znana w całym kraju. W 1915 r. papież Benedykt XV na prośbę opata-prymasa benedyktynów zezwolił, aby tego dnia każdy kapłan mógł odprawić trzy Msze święte: w intencji poleconej przez wiernych, za wszystkich wiernych zmarłych i według intencji Ojca Świętego. Za pobożne odwiedzenie cmentarza w dniach od 1 do 30 listopada i jednoczesną modlitwę za zmarłych można uzyskać odpust zupełny. Jak Pan przeniósł ją w duchu na miejsce w piekle, na które swymi grzechami zasłużyła - fragmenty 1. Długi upłynął już czas, odkąd otrzymałam od Pana wiele łask, o których mówiłam, i inne jeszcze bardzo wielkie. Pewnego dnia w czasie modlitwy znalazłam się cała, z duszą i z ciałem, w jednej chwili, sama nie wiem jak, w duchu przeniesiona do piekła. Zrozumiałam, że Pan chce mi ukazać miejsce, które czarci mieli dla mnie przygotowane i na które zasłużyłam za swoje grzechy. Trwało to bardzo krótko, ale choćbym jeszcze wiele lat miała żyć, zdaje mi się niemożliwe, abym zapomniała kiedy o tej chwili. Wejście przedstawiało mi się na kształt długiej i wąskiej uliczki, albo raczej na kształt bardzo nisko sklepionego, ciemnego i ciasnego lochu. Na spodzie rozpościerało się błoto wstrętnie plugawe, wydające z siebie woń pełne jadowitych gadów. Na końcu wejścia wznosiła się ściana z zagłębieniem w środku, podobnym do ściennej szafy. Nagle ujrzałam się wtłoczona w tę ciasnotę. Wszystkie okropności, które wchodząc widziałam, choć opis mój ani trochę im nie dorównuje, były jeszcze rozkoszą w porównaniu z tym, co poczułam w tym zamknięciu. 2. Była to męka, o której daremnie kusiłabym się dać dokładne pojęcie. Żadne słowa najsilniejsze nie wypowiedzą, żaden rozum nie ogarnie całej jej grozy. Czułam w swojej duszy ogień, na określenie którego - jakim jest i jak na duszę działa - nie znajduję wyrazów, ani pojęcia, a przy tym w ciele cierpiałam boleści nie do zniesienia. Bardzo ciężkie przeżywałam w życiu cierpienia, zdaniem lekarzy najcięższe, jakie człowiek może przeżyć. Wszystkie nerwy miałam pokurczone i długi czas leżałam zupełnie bezwładna. Wiele różnych wszelkiego rodzaju bólów cierpiałam, a także, katusze zadawane mi przez czarty. Wszystko to niczym w porównaniu z męką, jakiej tam doznałam, spotęgowaną jeszcze do nieskończoności tą jasną i niewątpliwą świadomością, że jest to męka wieczna, która nigdy się nie kończy. Lecz cała ta okropna męka ciała niczym jest znowu w porównaniu z męką duszy. Jest to takie konanie, taki ucisk, takie jakby duszenie się, takie przenikliwe strapienie i takie gorzkie rozpaczliwe znękanie, że nie wiem, jakimi słowami to wszystko określić. Choćbym to nazwała nieustającym śmiertelnym konaniem, mało by jeszcze tej nazwy, bo w konaniu śmiertelnym siła jakby kogoś większego duszę od ciała rozrywa, tu zaś dusza sama chciałaby się wyrwać z siebie, i sama siebie rozdziera. Słowem, nie mam wyrazu na oznaczenie, jak niewypowiedzianie ta męka duszy, ten ogień wewnętrzny i ta nękająca ją rozpacz przewyższa wszelkie inne, choć tak okropne katusze i boleści. Nie widziałam ręki, która mi te katusze zadawała, ale czułam, że się palę, że jestem jakby targana i sieczona na sztuki. Tak jest, powtarzam: ten ogień wewnętrzny i ta rozpacz duszy to męka nad wszelkie męki najsroższa. 3. Nie ma pociechy ani nadziei pociechy w tym okropnym, wonią zaraźliwą przesiąkniętym więzieniu. Nie ma gdzie usiąść ani się położyć jakby ucho igielne zagłębieniu ściany, do którego byłam wtłoczona. Same ściany strasznie wyglądają i swoim ciężarem przygniatają i dławią. Nie ma tam światła, wszędzie dokoła ciemności nieprzeniknione. A jednak, choć nie ma światła, nie rozumiem, jak to być może, oko widzi wszystko, cokolwiek może być przykrego i przerażającego dla wzroku. Nie było wolą Pańską, bym wówczas dokładnie ujrzała całe piekło. Później miałam widzenie innych strasznych rzeczy i poszczególnych kar za pewne grzechy. Rzeczy te wydawały mi się straszliwsze od poprzednio widzianych, ale nie doznając tych mąk na samej sobie, mniej byłam nimi przerażona niż w tym pierwszym widzeniu, w którym podobało się Panu, bym prawdziwie poczuła w duchu nie tylko smutek wewnętrzny i rozpacz duszy potępionej, ale i te katusze, i męki zewnętrzne, jak gdybym je w ciele cierpiała. Nie wiem, jak to wszystko się działo, ale dobrze zrozumiałam, że była to wielka łaska i że Pan chciał, bym ujrzała na oczy, z jakiej przepaści wybawiło mnie Jego miłosierdzie. Cokolwiek kiedy słyszałam albo na modlitwie sama rozważałam o mękach piekielnych, i co czytałam o różnych katuszach, jakie czarci zadają potępionym, wszystko jest niczym wobec męki, na którą patrzyłam i której sama w duchu doświadczyłam. Jest to zupełnie co innego. Jest między tym, a tamtym taka różnica, jak między malowidłem a rzeczywistością. Spłonąć w ogniu ziemskim jest to bagatela w porównaniu z tym ogniem, który pali w wieczności. 4. Byłam tak przerażona tym widzeniem, owszem i dziś, choć od tego czasu upłynęło około sześć lat, tak jestem, mówię szczerze, nim przerażona, że w chwili, gdy o tym piszę, zdaje mi się, że ze strachu krew się ścina w moich żyłach. We wszystkich też utrapieniach i boleściach, jakie mnie od tego czasu spotykały, nie pamiętam, by choć na chwilę wyszła mi z pamięci ta myśl, że wszystko, cokolwiek by mi przyszło wycierpieć w tym życiu, jest niczym. Owszem jestem tego zdania, że w wielu wypadkach skarżymy się bez powodu. Widzenie to, powtarzam, było jedną z największych łask, jakie Pan mi uczynił. Dopomogło mi ono najskuteczniej do pozbycia się bojaźni utrapień i przeciwieństw tego życia oraz odważnego, wedle moich sił, znoszenia ich z nieustającym dziękczynieniem Panu, który jak dziś mogę ufać, wybawił mnie od cierpień tak straszliwych i wiecznych. 5. Od tego dnia, powtarzam, wszystko mi się zdaje łatwe w porównaniu choćby tylko z jedną chwilą takiej męki, jaką tam wówczas wycierpiałam. Dziwię się samej sobie, jak to być mogło, że czytając tyle razy w książkach opisy, dające choć niejakie pojęcie o mękach piekielnych, przecież mąk tych nie bałam się i nie myślałam o strasznej ich grozie. Gdzie miałam rozum? Jak mogłam choć na chwilę spokojnie oddawać się przyjemnościom, które mnie ku takiemu okropnemu miejsce ciągnęły? Boże bądź błogosławiony na wieki! Jakże jawnie tu okazałeś, że nieskończenie więcej Ty miłowałeś mnie, niż ja sama! Ile razy wyprowadzałeś mnie z tej ponurej ciemnicy, a ja znowu, wbrew Twojej woli, Panie, do niej wracałam! 6. Jakież więc dopiero współczucie i żałość budzić w nas powinien widok duszy cierpiącej wiecznie mękę nad mękami? Kto zdoła taki widok wytrzymać? Czyje serce mogłoby patrzeć na to obojętnie? I jeśli tak bardzo czujemy cierpienia doczesne, choć wiemy, że kres ich niedaleki, że najdalej z życiem się skończą, cóż powiemy na cierpienie takie, które nie ma kresu ani końca? Jak możemy żyć spokojnie, widząc takie mnóstwo dusz, które każdego dnia wpadają w ręce czartów i idą na zatracenie? Jakkolwiek byłam niecnotliwa, przecież z wielką pilnością starałam się służyć Bogu. Wystrzegałam się pewnych rzeczy, których ludzie na świecie lekkim sercem się dopuszczają, jak gdyby nic w nich nie było złego. Z wielką cierpliwością znosiłam z łaski Boga wiele ciężkich niemocy. Nie byłam skłonna do szemrania ani obmowy. Nie potrafiłabym, zdaje się, życzyć komuś czegoś złego. Nie pożądałam cudzego dobra. Nie pamiętam, by powstawała w moim sercu kiedyś zazdrość w takim stopniu przynajmniej, by była z ciężką obrazą Pana. Miałam może tę i ową cnotę i w ogóle, mimo całej swojej nędzy, nigdy nie spuszczałam z oka bojaźni Bożej. W tym wszystkim widziałam na własne oczy miejsce, które już czarci mieli dla mnie gotowe. Prawdę mówiąc, według wielkości moich grzechów zasłużyłam a nie i na cięższe karanie. Była to męka okropna. Dlatego powtarzam, jest to rzecz niebezpieczna w takiej sprawie poprzestawać na byle czym, a jeszcze straszniejsza na każdym kroku wpadać w grzechy śmiertelne i przy tym spokojnie żyć, i w takim życiu znajdować dla siebie zadowolenie… Święta Teresa od Jezusa. Doktor Kościoła. "Księga życia" rozdział 32 fragmenty AKT ZAWIERZENIA POLSKI NAJŚWIĘTSZEMU SERCU PANA JEZUSA I MATCE BOŻEJ KRÓLOWEJ POLSKI Boże, Ojcze Wszechmogący, bogaty w Miłosierdzie, bądź uwielbiony w tajemnicy Twojej Miłości, objawionej przez Syna w Duchu Świętym. Panie Jezu Chryste, Zbawicielu świata. Dziękujemy Ci za Twoją ofiarną miłość, która w tajemnicy Ukrzyżowania i Zmartwychwstania stała się miłością zwycięską. Duchu Święty, Duchu Prawdy, miłości, mocy i świadectwa, prowadź nas. Gdy zbliża się 100. rocznica Cudu Nad Wisłą – który w sierpniu 1920 roku za przyczyną Najświętszej Maryi Panny ocalił naszą Ojczyznę i cywilizację europejską od bolszewickiego panowania – my, Pasterze Kościoła w Polsce, podobnie jak nasi Poprzednicy przybywamy na Jasną Górę. To tutaj od pokoleń uczymy się, że królowanie Chrystusa, a wraz z Nim Maryi, Królowej Polski, obejmuje w sposób szczególny również służbę Narodowi. Tutaj – na Jasnej Górze – uświadamiamy sobie wyraźniej odpowiedzialność za chrześcijańskie dziedzictwo na polskiej ziemi. Potrzebę wspólnej troski wszystkich warstw społecznych nie tylko za materialne, ale także za duchowe dobro naszej Ojczyzny. W tym szczególnym roku dziękujemy za 100. rocznicę urodzin Św. Jana Pawła II, który dostrzegał w Maryi wzór niezawodnej nadziei ogarniającej całego człowieka. Dziękujemy również za decyzję o beatyfikacji Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego, który przypominał nam, że nie wystarczy patrzeć w czyste, zranione oblicze Matki, ale trzeba też, aby nasz Naród wyczytał w Jej oczach wszystko, co jest potrzebne dla odnowy polskich sumień. Wraz z Maryją, Bogurodzicą Dziewicą, Królową Polski i Świętymi Patronami, błagamy o ratunek dla naszej Ojczyzny w jej dzisiejszym trudnym doświadczeniu. W duchu Aktu Zawierzenia przez Biskupów Polskich sprzed 100 laty, wyznajemy „w prawdzie i pokorze, że niewdzięcznością naszą i grzechami zasłużyliśmy na Twoją karę, ale przez zasługi naszych Świętych Patronów, przez krew męczeńską przelaną dla wiary przez braci naszych, za przyczyną Królowej Korony Polskiej, Twojej Rodzicielki, a naszej ukochanej Matki Częstochowskiej, błagamy Cię, racz nam darować nasze winy”. Prosimy Cię, przebacz nam nasze grzechy przeciwko życiu, bezczeszczenie Twojej eucharystycznej Obecności, bluźnierstwa wobec Twojej Najświętszej Matki i Jej wizerunków oraz wszelki grzech niezgody. „Przemień serca nasze na wzór Twojego Boskiego Serca; przemień nas potęgą Twojej wszechmocnej łaski a z obojętnych i letnich uczyń nas gorliwymi i gorącymi, z małodusznych mężnymi i spraw, abyśmy już wszyscy odtąd trwali w wiernej służbie Twojej i nigdy Cię nie opuścili”. Najświętsze Serce Jezusa, Tobie zawierzamy Kościół na polskiej ziemi, wszystkie jego stany i powołania: duchowieństwo, osoby życia konsekrowanego, wszystkich wiernych, którzy „Polskę stanowią” w kraju i poza jego granicami. Oddal od nas wszelką zarazę błędów i grzechów, pandemię koronawirusa, grożącą nam suszę, jak również kryzys ekonomiczny i związane z tym bezrobocie. Te nasze prośby ośmielamy się zanieść do Ciebie przez szczególne wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny, która jest naszą Przedziwną Pomocą i Obroną. Bogurodzico Dziewico, Królowo Polski i nasza Jasnogórska Matko! Ku Tobie wznosi się dzisiaj nasza ufna modlitwa, która zespala serca wszystkich Polaków. Przyjmij godziwe pragnienia Twoich dzieci, którymi opiekowałaś się zawsze z macierzyńską troską. Twoimi jesteśmy i Twoimi pragniemy pozostać. Towarzysz nam w codziennej wędrówce naszego życia, bądź Przewodniczką, błagającą i niezwyciężoną Mocą. Maryjo! Pragniemy w tej modlitwie przywołać solidarny Akt Zawierzenia świata, Kościoła a także naszej Ojczyzny, który w dniu 25 marca 2020 r., wypowiadał Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski w Fatimie. Dzisiaj zawierzamy Tobie naszą Ojczyznę i Naród, wszystkich Polaków żyjących w Ojczyźnie i na obczyźnie. Tobie zawierzamy całe nasze życie, wszystkie nasze radości i cierpienia, wszystko czym jesteśmy i co posiadamy, całą naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Uproś nam wszystkim obiecanego Ducha Świętego, aby ponownie zstąpił i odnowił oblicze tej Ziemi. Najświętsze Serce Jezusa, przyjdź Królestwo Twoje! Maryjo, Królowo Polski, módl się za nami. Amen W imieniu Kościoła w Polsce + Stanisław Gądecki Arcybiskup Metropolita Poznański Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski Jasna Góra, 3 maja 2020 roku |